…co do zimowych ferii… no cóż, byłem pod Berlinem u mojej Anetki. Szaleliśmy jak zwykle. I znów przydarzyła się przygoda, którą warto opisać. Kto nie chce wierzyć, niech nie wierzy – ja tam swoje wiem i swoje pamiętam! Pewnego wieczoru wybraliśmy się na dyskotekę. Spory klub wypełniony był dymem, blaskiem stroboskopów i laserów oraz gorącą atmosferą zabawy.