Gang

Land Rover jechał powoli po bruku, zostawiając za sobą przystań. Silnik pracował, pasażerowie się trzęśli. Na tylnym siedzeniu brunetka, miała na imię Laura, próbowała zmienić pozycję na wygodniejszą. To nie było łatwe. Ręce miała ciągle związane na plecach. Łańcuch został zatrzaśnięty na jej nadgarstkach. Wił się w pętlach na otwartej powierzchni samochodu. Jej kostki były skute razem i przymocowane do metalowego kółka tkwiącego w podłodze. Obok siedziała niska blondynka.

Także była przywiązana za nadgarstki i kostki do wnętrza samochodu. Te dwie dziewczyny leżały całą noc obok siebie w kabinie, ale z powodu knebli tkwiących w ich ustach, żadna nie znała imienia drugiej. Przy każdym gwałtownym skręcie samochodu posiniaczone ciało Laury podskakiwało i drżało. Czuła jakby jej głowa była wypełniona watą, ale mocno próbowała przypomnieć sobie jak się znalazła w takiej sytuacji. Pamiętała że poszła na drinka z kumplami. Ale czy to było wczoraj? Pamiętała powrót z Kristie na wielopoziomowy parking – prawda? Kristie za dużo wypiła. Zaproponowała że zawiezie ją do domu swoim nowym wspaniałym Ka, którego dostała od tatusia na urodziny. Myśl o porzuconym cudownym małym samochodziku sprawiła że po łza zalśniła w oczach Laury. Prawo jazdy zrobiła zaledwie trzy tygodnie temu, ale od dawna męczyła ojca żeby kupił swojej córeczce wymarzony samochód. Była tak podniecona. Miała tyle planów. A teraz… Łzy spływały po jej policzkach. Ale to nic nie da. Laura próbowała zebrać myśli. Tak. Z pewnością pamiętała powrót na parking z Kristie – ale co potem? Co się stało kiedy dotarły do samochodu? Mimo usilnych prób Laura nie mogła sobie przypomnieć co się potem wydarzyło. Miała dziurę w głowie. A teraz nie wiedziała gdzie jest. Patrząc na krajobraz wiedziała że ciągle jest w Szkocji. To już było coś. A wieś przez którą teraz przejeżdżali, wyglądała normalnie. Były chatki rybaków, główna ulica, kawiarnia, piekarnia, kiosk. Ale wyglądało na to że nie było żadnych ludzi. Był sprzęt rybacki. Przystań była pełna łodzi i suszących się sieci. Ale gdzie byli ludzie? Na pewno ktoś wkrótce wyjdzie z drzwi i… „Dzień dobry panie Gruby, panie Sheldon. W końcu wiosna.” Niski, ciemnowłosy mężczyzna około pięćdziesiątki ustawiał stojak na gazety przed swoim sklepem. Land Rover zwolnił.

„To była długa zima,” powiedział mężczyzna wesołym głosem, „maj w Szkocji najczęściej jest bardzo piękny.” „Dwa kartony papierosów i dwie butelki szkockiej. Chcesz coś, Gruby?” „Ruszaj tyłek, Sheldon. Mam lepsze rzeczy do roboty.” „Wow! Wybacz mi. Przez chwilę zapomniałem że nie palisz i nie pijesz. Zapomniałem że tak się troszczysz o to swoje kurewskie zdrowie, Gruby.” Ciemnowłosy mężczyzna zniknął w sklepie. Po chwili powrócił niosąc ciężką reklamówkę. „Proszę panie Sheldon. To co zwykle. I jeśli będzie pan tak miły, niech pan przekaże panu Gruby’emu że mam świeżą dostawę jego Glen Trossach i czeka na niego cała skrzynka, kiedy tylko zechce po nią posłać.” Mężczyzna uśmiechnął się do Sheldona. „To wszystko mam dopisać do rachunku, prawda? Wkrótce go pan ureguluje, mam nadzieję.: Laura patrząc na wszystkie strony, patrzyła beznadziejnie na mężczyznę, który ciągle się uśmiechając powrócił do układania gazet na stojaku. Próbowała krzyczeć ale jedyne co wydostało się zza knebla było: „Mmm-eerrr.” Na pewno je widział, ją i blondynkę. Były na tylnym siedzeniu otwartego Land Rovera, na miłość boską. Nie było sposobu żeby och nie zauważył. Land Rover ruszył, i ku rozczarowaniu Laury, już wkrótce zostawili wioskę za sobą. Silnik pracował ciężko. Ścieżka była stroma i wąska, szeroka na tyle że Land Rover ocierając się o krzaki i gałęzie mógł przejechać. Widać było morze. Wyspy, zielone i brązowe, były nakrapiane jaśniejącym różem rododendronów. Wyspy lśniły w porannym słońcu i wydawały się unosić nad czystą wodą. Land Rover podskakiwał na każdym kamieniu. Dziewczyny rzucało z kąta w kąt, i tylko łańcuchy utrzymywały je w pozycji siedzącej. Laura poczuła że coś miękkiego i ciężkiego turla się pod jej nogami. To była dziewczyna w worku. Czuła że to Kristie – biedna Kristie – zawinięta w ten straszny worek, gruby i lepki. Za każdym razem gdy samochód podskoczył, turlała się z jednego brzegu w drugi. Biedactwo, będzie cała w siniakach. Ale Laura też była. Jej plecy były posiniaczone, ramiona bolały. Jej pupa była zdrętwiała. No i była głodna. Nie pamiętała kiedy coś ostatnio jadła. Może wczoraj, około osiemnastej. Mój Boże, mogła dać się zabić za kawałek pizzy, gorącej, chrupiącej, ociekającej sosem pomidorowym i serem, właściwie dałaby się zabić za cokolwiek. I czuła ogromną potrzebę wysikania się. Ta druga dziewczyna, przerażona mała blondynka, zmoczyła się. Ale Laura była zdeterminowana żeby wytrzymać. Problem leżał w tym, że skuta tak jak była, nie mogła nawet skrzyżować nóg i najlżejszy wstrząs powodował chęć wysikania się. Co za wstyd. Dałaby się zabić za damską toaletę. I jak okropnie musiała wyglądać. Jej włosy! Potargane morską bryzą, musiały być mocno pokręcone. Mój Boże, oddałaby wszystko za kawałek pizzy, sedes, grzebień i lusterko. Land Rover skręcił gwałtownie z wąskiej ścieżki na wyboistą drogę która opadała w dół. Zjeżdżali gwałtownie w dół, w głęboką i mocno zalesioną dolinę. Góra pozostawała daleko za nimi. Samochód podskakiwał na wystających kamieniach. Drzewa zdawały się zbliżać i zasłaniać słońce. Gałęzie uderzały o reling Land Rovera. Drapały twarz Laury. Chciała zasłonić dłońmi twarz ale były związane. Laura słyszała jak strumyk pluska obok drogi. To dopełniło miary! Nie mogła się powstrzymać. Mocz wystrzelił spomiędzy jej nóg. Ulga była cudowna, ale teraz biedna Kristie, turlająca się po podłodze w worku, pływała także w kałuży moczu. Mała blondynka patrzyła zszokowana na Laurę. Nie patrz tak na mnie, idiotko, pomyślała Laura z pogardą. Sama się zmoczyłaś. I ty zrobiłaś to ze strachu, a nie konieczności. Ta malutka blondynka z dużymi cyckami była przerażona. Cóż, ona, Laura Brown nie była przerażona. Ciekawa, tak. Podniecona, na pewno. Ten byczek, ubrany na czarno. Wow! Ale gdzie je zabierali? Jakie plany miało tych dwóch facetów w stosunku do dziewczyny? Laurę przepełniał niepokój. Land Rover zaczął zwalniać. Gdziekolwiek się nie wybierali, właśnie dotarli na miejsce. „Ja wezmę blondynki a ty brunetkę.” „Ty dzisiaj wydajesz rozkazy, Sheldon?” „Nie. To była tylko sugestia. Pomyślałem że masz jakieś plany co do brunetki.” „Ok. Tak. Nie ma sprawy.”

Gruby podniósł tylną klapę. Strużka płynu sączyła się na jego stopy. Z jedną brwią uniesioną, spojrzał na Laurę. Poczuła jak się czerwieni, zawstydzona. „Wygląda jak byśmy jechali przez Niagarę, Sheldon. Wydaję mi się że panna poczuła wyraźną ulgę.” „Kurwa, mój worek!” Sheldon wyciągnął worek z miauczącą Kristie na glebę. Rozpiął zamek, złapał za kostki i wyciągnął ją na świeże powietrze. Leżała kompletnie nieruchomo. Gruby wskoczył na tył auta i rozpiął łańcuchy które trzymały Laurę. Postawił ją na nogi. Niepewna, z rękami ciągle związanymi, zrobiła kilka chwiejnych kroków. Kiedy doszła do klapy, zatrzymała się. Gruby położył rękę na jej plecach i popchnął ją. Laura upadła na ziemię. Wiła się i próbowała usiąść ale nie dała rady. Laura i Kristie leżały niecały metr od siebie. Dwaj mężczyźni stali nad nimi. Byli na polanie. Pale były wbite w ziemię w regularnych odstępach. Sosny i brzozy sięgały nieba. Z tyłu wznosiła się góra. I pomimo że niewidoczny, pięćdziesiąt metrów dalej znajdował się Killie Pit, Dom w Lasach, stare gospodarstwo należące do klanu McDourów. To tam Chuck, Sheldon, Gruby i Ronnie mieszkali i zajmowali się swoimi sprawami. „Sprawdzimy teraz nasze panienki?” „A co z Chuckiem?” „Mówiłem ci, miał telefon.” „Od Dona?” „Tak. Od Dona. Ze sposobu w jaki Chuck wyprysnął z Hondy, jakby mu ktoś podpalił dupę, wydaje mi się że to McDour we własnej osobie wrzeszczał mu do ucha.” Gruby przypatrywał się dwóm dziewczynom rozciągniętym na trawie. „Nie będzie zbyt zadowolony gdy zobaczy tą twoją blondynkę, koleś.” „Mówiłem ci, Gruby. Ten skarb jest dla mnie. Chuck jest mi to winien.” Sheldon przekręcił Kristie czubkiem buta na plecy i pochylił się nad nią. Jedyna część ciała jaką mogła ruszyć były jej oczy. Mrugała. Sheldon wstrzymał oddech. „Widzisz, Gruby,” powiedział, ciągnąc go za ramię. „Błękitne. Wiedziałem. Czyste i doskonałe.” Gruby wzruszył ramionami. „To twój problem,” powiedział, „więc przymocujmy te dwie dziewczynki do słupów i będziemy mogli wyciągnąć trzecią z auta.” Gruby chwycił Laurę za nadgarstki i pociągnął ją w stronę jednego z pali. Było ich w sumie dwanaście. Każdy z nich miał około trzech metrów wysokości i około trzydzieści centymetrów średnicy. Były wbite w ziemię w regularnych odstępach wokoło polany. Do każdego pala był przymocowany na różnych wysokościach tuzin metalowych kółek. Z każdego kółka zwisały kajdanki; niektóre pojedynczo, inne w parach. Przy podstawie każdego pala, wbita w ziemię, znajdowała się para wygiętych metalowych prętów. Miały ponad pół metra każdy i były wygięte tak aby górna część mogła uchwycić kostkę kobiety. Gruby posadził Laurę przy palu, sięgnął po jeden z kajdanów i przypiął go do jej nadgarstków. Kolejny przymocował do szyi. Jej głowa była uwięziona, oddech ograniczony. Potem chwycił jej kostki, szarpiąc jedną, potem drugą, dopóki jej nogi nie były boleśnie rozchylone. Ciągle miała na sobie liliowe majteczki. Ale teraz jedwab był przemoczony a koronka poszarpana. Gruby zrobił krok do tyłu, z groźną miną. „Muszę przynieść coś z samochodu,” powiedział. „A kiedy odejdę, nie waż się ruszyć nawet o centymetr skarbie, inaczej kiedy wrócę będziesz tego bardzo żałować.” Gruby poszedł do Land Rovera i sięgnął pod siedzenie kierowcy. Kiedy wracał niósł młot dwuręczny. Na jego widok Laura przylgnęła mocniej do słupa. Jej oczy były pełne strachu.

„Hej, dobrze, skarbie,” Gruby uśmiechnął się. „Naprawdę dobrze. To jest właśnie to co chcę widzieć. Te twoje śliczne bursztynowe oczka, wielkie, okrągłe i przerażone. Patrz tak dalej a będę bardzo zadowolony.” Szarpnął jej nogi jeszcze szerzej i przycisnął każdą kostkę metalowym prętem. Uniósł młot za głowę. Jego ramiona wyprostowały się. Kiedy młot sięgnął pierwszego pręta, potem drugiego, i z każdym uderzeniem głębiej wbijał je w ziemię, sztywna stal uwięziła nogi Laury w kształcie litery V. Kiedy Gruby był zajęty Laurą, Sheldon w tym czasie gapił się na Kristie. Pierwszy raz mógł się jej przyjrzeć dokładnie. Była świetna. Średniego wzrostu. Szczupła. Miała szerokie biodra i pełne piersi. Kształtne, nie takie arbuzy jakie zamawiał Chuck. Sheldonowi podobały się takie jak miała ona. Ale to na włosy Sheldon patrzył się najdłużej. Tak lśniące. Tak cudownie złote. Uklęknął obok bezwładnej dziewczyny. Ponownie zamrugała. Tym razem oczy pozostały otwarte. Patrzyła na niego jakby go widziała pierwszy raz w życiu. I tak, kurwa, było. Sheldon dotknął delikatnie jej włosów. Jego ręce odgarnęły włosy z jej twarzy. Patrzyła na niego swoimi wielkimi oczami i otworzyła usta żeby coś powiedzieć ale wydobył się z nich tylko chrapliwy dźwięk. „Wwoda …chcę wody.” „Ok., kochanie. Ok. dam ci wody. Żaden problem.” Sheldon wstał i stanął okrakiem nad dziewczyną. Rozpiął jeansy. Kilka sekund później złoty strumień trysnął w spragnione usta dziewczyny. Kristie zakrztusiła się. Zwymiotowała. Jej oczy wypełniło przerażenie. Próbowała przewrócić się na plecy. Uciec. Ale była słaba a Sheldon szybki. Jedną ręką chwycił kaskadę jasnych włosów. Owinął je wokół własnego nadgarstka i pociągnął ją krztuszącą się i bulgoczącą w stronę słupa do którego przywiązana była Laura. „Oto twoja koleżanka,” powiedział i rzucił Kristie na trawę obok Laury. Jedną ręką pociągnął jej głowę bliżej pala i przycisnął do niego jej twarz. Kolanem przycisnął kajdanki a wolną ręką zapiął metalową obrożę na jej wąskiej szyi. Klęczała z wyciągniętym karkiem i rękami zwisającymi z tyłu. Chwycił jej ręce i przypiął wysoko do pala. Para kajdanek zatrzasnęła się łatwo wokół jej nadgarstków. Ciągle klęczała więc metalowe pręty nie stanowiły żadnego problemu. Rozszerzył szeroko jej nogi, bardzo szeroko, wetknął czubki prętów w ziemię i wbił je głębiej młotkiem. Trzeba było dwóch silnych mężczyzn żeby je wyjąć z gleby. Kristie nigdy by się sama nie uwolniła. Sheldon cofnął się i ocenił swoją pracę. Wyglądała słodko. Ale jej usta, które ostatnio tak potraktował, musiały zostać zatkane. „Wszystko czego teraz potrzebujemy, skarbie,” powiedział „jest coś żeby zakneblować te twoje śliczne usteczka; tak jak u twojej koleżanki.” Spojrzał na Laurę a potem jego wzrok powrócił na pośladki Kristie. „Założę się że dla was dwu nie byłoby nic lepszego niż siedzieć tu i obgadywać mnie i starego dobrego Gruby’ego, ale to odpada.” Sheldon sięgnął dłonią w stronę swojego uda i wyjął nóż. Trzonek był z kości słoniowej, misternie rzeźbiony, z stalowym ostrzem, lśniącym groźnie. Dotknął nożem do rękawa swojej koszuli. Przeciągnął po nim ostrzem. Jego palce zacisnęły się na trzonku. Ciężkie i grube, doskonale leżało w jego dłoni. Jeszcze raz uklęknął. Podciągnął spódnicę Kristie i owinął ją wokół jej talii. Miała na sobie czarne rajstopy i czarne nylonowe figi. Czubkiem noża przeciął rajstopy na rowku pomiędzy jej pośladkami. Łatwo zdarł je z jej ciała. Potem zajął się jej majteczkami. Pasek czarnego nylonu wbił się pomiędzy brzoskwiniowe wzgórki. Pochylił się, zatopił usta w rowku i zębami pociągnął za pasek majtek. Ześlizgnęły się z niej. „nie za wiele ich.” Sheldon mruknął. „Ale wystarczą.” Rozumiejąc o co mu chodziło, Kristie zacisnęła usta, ale nie była dobrym przeciwnikiem dla Sheldona. Obiema rękami nacisnął jej szczęki tak że się rozchyliły i wcisnął zwinięty nylon w jej usta. Potem zawiązał to co zostało z jej rajstop wokół jej głowy. Pociągnął mocno i kilka kosmyków blond włosów zaplątało się w nylon. Niebieskie oczy Kristie wypełniły się łzami. Sheldon wstał, patrzył na swoją zdobycz i myślał że wygląda dobrze. Głowa odchylona do tyłu, kark zapięty. Ramiona wyciągnięte a usta zakneblowane. I ta dupa. Skóra jak jedwab z tym rozkosznym kwiatkiem na środku, proszącym żeby go lizać. Wyglądała niesamowicie apetycznie i kutas Sheldona naprężył się mocno w jego jeansach. „Skończyłem, Gruby,” powiedział. „A ty jak sobie radzisz?”

Gruby, z blondynką Ronnie’go, już rozpiętą, był pochylony przy samochodzie. „Gotowy i niecierpliwy żeby zacząć pracę nad tym gorącym kąskiem,” powiedział. „Patrząc na jej wspaniałe zwisające kule, wydaje mi się że czas najwyższy obejrzeć jej mały tyłek i napaloną cipkę.” „Pamiętaj że dziś rano już wkładałeś w nią swoją pięść, kolego.” „Wiem. Ale chcę zobaczyć to wspaniałe ciało całkiem nagie. Chcę zobaczyć jak wiszą jej cycki a jej tyłek się kołyszę. Chcę widzieć jej rozchylone szeroko delikatne wargi.” „Brzmi świetnie. Zaczynajmy.” Na dźwięk słów Gruby’ego Shenna, bo tak miała na imię blondynka którą złapał Ronnie, próbowała uciekać. W swoim przerażeniu zapomniała o tym że jej kostki były ciągle związane. Obaj mężczyźni roześmiali się. Gruby chwycił ją za ramię. Trzymał ją jedną ręką kiedy wyła się i krzyczała, a drugą wyjął nóż, który był przymocowany pod jego ramieniem. Oczy dziewczyny rozszerzyły się ze strachu. Wyglądała jakby zaraz miała zemdleć. Gruby pochylił się i przeciął sznur na jej kostkach. Puścił ją i upadła nie ziemię. Słaba, z drżącymi nogami, nie miała siły uciekać. Zwinęła się w płaczącą kulkę. Z rękami ciągle związanymi na plecach, podciągnęła kolana do nagich piersi i rozpaczliwie położyła głowę na ziemi. Gruby i Sheldon patrzyli. „Ta na pewno spodoba się Chuckowi,” powiedział Sheldon. „Im więcej strachu suka pokazuje, tym bardziej on ją karze. Ale Chucka tu nie ma, więc to my musimy zbadać tą pannę. A może powinniśmy ją zostawić Ronnie’mu.” „Żartujesz?” roześmiał się Gruby. „To jego łup.” Przypomniał mu Sheldon. „Jeśli ją zostawimy Roooniieeee’mu, będzie tu musiała zostać przez tydzień. A poza tym Rooonieeee jest ciągle świeży. Musi poczekać na swoją kolej, czy ta suka jest jego łupem czy nie.” „Chyba masz rację, Gruby. A Chuck chce mieć za kilka dni cały szereg dziewczyn wytresowany.” „Dokładnie, Sheldon.” Gruby szturchnął plecy Sheeny butem. „Ma już cztery w domu. Nieźle im idzie. Te dwie, blondynka i brunetka, powinny skończyć wspaniale tresurę. Brunetka jest wysoka, blondynka niska. Obie dobrze obdarzone. Jedna może iść na początek szeregu, druga na koniec. Chuck będzie zadowolony.” „Nie wiemy co teraz mu powiedział McDour.” „Słuchaj, kolego, to nie nasza sprawa. Rozbieranie kurw i sprawdzanie ich wad, za to płaci nam Chuck.” „Tak. Ok. Masz rację. Więc zaczynajmy z nią.”

Gruby klęknął za dziewczyną. Z nożem trzymanym w jednej dłoni, drugą wyprostował jej nogi a potem dotknął czubkiem noża jej brzucha. Powoli opuścił go kłując jej skórę. Dziewczyna leżała całkowicie nieruchomo, jakby była przymarznięta do gleby. Jej duże brązowe oczy wpatrywały się w oczy Gruby’ego zwężone i skoncentrowane na tym co robił. Jego język oblizywał usta a on pracował umiejętnie i szybko. Rozcinał jej ubranie od talii do krocza. Skrawki materiału odrzucał na boki, ukazując okrągły brzuch, ciemne wgłębienie pępka, kremową skórę w miejscu gdy brzuch łagodnie przechodził w cipkę. Jej płeć była ukryta w masie grubych, kręconych, ciemnoblond włosów. Ale jej wargi były długie, puszyste i bardzo dobrze widzialne. Gruby ściągnął z niej resztki ubrań. Jego nóż wślizgnął się pomiędzy uda dziewczyny. Podskoczyła czując zimny dotyk ostrza. Jej piersi zatrzęsły się ciężko. Sheldon i Gruby chwycili po jednej piersi i zważyli je w dłoniach. Każdy z nich chwycił sutka pomiędzy zęby. Sheena jęknęła. Mężczyźni uklękli. Sheena została do tego zmuszona. Ręka Gruby’ego ześliznęła się pod nią i odnalazła jej odbyt. Jego środkowy palec prawej dłoni wbił się głęboko. Sheldon ciągle trzymał w dłoni swój nóż. Wbił ostrze w ziemię. Gruby, rzeźbiony trzonek zalśnił w świetle. Dwaj mężczyźni ssali smakowite brodawki. Sheldon sięgnął do cipki dziewczyny. Rozchylił jej wargi palcami. Potem każdy z nich umieścił swoją rękę pod jej pośladkami i popchnęli ją w dół. Trzonek noża wbił się pomiędzy jej wargi. Nabili ją mocniej. Naciskali na jej uda dopóki trzonek nie wbił się do końca jej cipki. Dziewczyna jęczała i trzęsła się w ich ramionach. Sheldon wypuścił ciężką pierś ze swoich ust. „Gotowy, kolego?” Gruby puścił pierś którą ssał. Sutek stał sztywno, gorący, twardy i purpurowy. Stanowił silny kontrast z mleczną skórą piersi. „Tak,” powiedział, „Chodźmy.” Jego głos był suchy. Obaj wstali. Postawili Sheenę. Wyczerpana, zbyt zmęczona żeby iść, oparła się o Gruby’ego. Ostrze noża, teraz wyjęte z ziemi, zwisało pomiędzy jej udami. Trzonek nadal tkwił w niej. Z chwiejącą się, nagą dziewczyną pomiędzy nimi, dwaj mężczyźni maszerowali na polankę. Dziwny widok. Ostrze noża Sheldona lśniło pomiędzy udami Sheeny a palce Gruby’ego pozostawał głęboko w jej odbycie. Po chwili Laura i Kristie ich zobaczyły. Dwie dziewczyny pozostawały przymocowane do pali. Jedna na tyłku, druga na kolanach. Obie w szoku, obie drżące. Żadna nie wiedziała co się stanie za chwilę, ale obie były pewne że Sheldon i Gruby wrócą. Za jakiś czas. A teraz mogły odpocząć i zebrać myśli, obie milczące. A może miały nadzieję. Ale nie powinny. Po dwóch czy trzech minutach wszystkie nadzieje na dłuższą chwilę spokoju je opuściły. Od strony lasu dał się słyszeć hałas, trzask, łamanie i ryk bólu. Obie dziewczyny próbowały spojrzeć na siebie, ale kajdany przymocowane do ich szyi zapobiegły temu. Hałas był tak głośny że Laura przez chwilę zastanawiała się czy to możliwe aby żyły tu jakieś dzikie zwierzęta. Na pewno nie. Ale jeśli nie dzika bestia, coś innego szło w ich stronę. I to coś było było duże i wściekłe. Nie mogąc uciec przed koszmarem który miał nadejść, dwa dziko bijące serca sprawiły że dwa biusty zadrżały. Dwie pary oczu, jedna bursztynowa, druga błękitna, obie wielkie ze strachu, patrzyły w ponure ciemności, zapadające pomiędzy gałąziami drzew.

Land Rover jechał powoli po bruku, zostawiając za sobą przystań. Silnik pracował, pasażerowie się trzęśli. Na tylnym siedzeniu brunetka, miała na imię Laura, próbowała zmienić pozycję na wygodniejszą. To nie było łatwe. Ręce miała ciągle związane na plecach. Łańcuch został zatrzaśnięty na jej nadgarstkach. Wił się w pętlach na otwartej powierzchni samochodu. Jej kostki były skute razem i przymocowane do metalowego kółka tkwiącego w podłodze. Obok siedziała niska blondynka. Także była przywiązana za nadgarstki i kostki do wnętrza samochodu. Te dwie dziewczyny leżały całą noc obok siebie w kabinie, ale z powodu knebli tkwiących w ich ustach, żadna nie znała imienia drugiej. Przy każdym gwałtownym skręcie samochodu posiniaczone ciało Laury podskakiwało i drżało. Czuła jakby jej głowa była wypełniona watą, ale mocno próbowała przypomnieć sobie jak się znalazła w takiej sytuacji. Pamiętała że poszła na drinka z kumplami. Ale czy to było wczoraj? Pamiętała powrót z Kristie na wielopoziomowy parking – prawda? Kristie za dużo wypiła. Zaproponowała że zawiezie ją do domu swoim nowym wspaniałym Ka, którego dostała od tatusia na urodziny. Myśl o porzuconym cudownym małym samochodziku sprawiła że po łza zalśniła w oczach Laury. Prawo jazdy zrobiła zaledwie trzy tygodnie temu, ale od dawna męczyła ojca żeby kupił swojej córeczce wymarzony samochód. Była tak podniecona. Miała tyle planów. A teraz… Łzy spływały po jej policzkach. Ale to nic nie da. Laura próbowała zebrać myśli. Tak. Z pewnością pamiętała powrót na parking z Kristie – ale co potem? Co się stało kiedy dotarły do samochodu? Mimo usilnych prób Laura nie mogła sobie przypomnieć co się potem wydarzyło. Miała dziurę w głowie. A teraz nie wiedziała gdzie jest. Patrząc na krajobraz wiedziała że ciągle jest w Szkocji. To już było coś. A wieś przez którą teraz przejeżdżali, wyglądała normalnie. Były chatki rybaków, główna ulica, kawiarnia, piekarnia, kiosk. Ale wyglądało na to że nie było żadnych ludzi. Był sprzęt rybacki. Przystań była pełna łodzi i suszących się sieci. Ale gdzie byli ludzie? Na pewno ktoś wkrótce wyjdzie z drzwi i… „Dzień dobry panie Gruby, panie Sheldon. W końcu wiosna.” Niski, ciemnowłosy mężczyzna około pięćdziesiątki ustawiał stojak na gazety przed swoim sklepem. Land Rover zwolnił.

„To była długa zima,” powiedział mężczyzna wesołym głosem, „maj w Szkocji najczęściej jest bardzo piękny.” „Dwa kartony papierosów i dwie butelki szkockiej. Chcesz coś, Gruby?” „Ruszaj tyłek, Sheldon. Mam lepsze rzeczy do roboty.” „Wow! Wybacz mi. Przez chwilę zapomniałem że nie palisz i nie pijesz. Zapomniałem że tak się troszczysz o to swoje kurewskie zdrowie, Gruby.” Ciemnowłosy mężczyzna zniknął w sklepie. Po chwili powrócił niosąc ciężką reklamówkę. „Proszę panie Sheldon. To co zwykle. I jeśli będzie pan tak miły, niech pan przekaże panu Gruby’emu że mam świeżą dostawę jego Glen Trossach i czeka na niego cała skrzynka, kiedy tylko zechce po nią posłać.” Mężczyzna uśmiechnął się do Sheldona. „To wszystko mam dopisać do rachunku, prawda? Wkrótce go pan ureguluje, mam nadzieję.: Laura patrząc na wszystkie strony, patrzyła beznadziejnie na mężczyznę, który ciągle się uśmiechając powrócił do układania gazet na stojaku. Próbowała krzyczeć ale jedyne co wydostało się zza knebla było: „Mmm-eerrr.” Na pewno je widział, ją i blondynkę. Były na tylnym siedzeniu otwartego Land Rovera, na miłość boską. Nie było sposobu żeby och nie zauważył. Land Rover ruszył, i ku rozczarowaniu Laury, już wkrótce zostawili wioskę za sobą. Silnik pracował ciężko. Ścieżka była stroma i wąska, szeroka na tyle że Land Rover ocierając się o krzaki i gałęzie mógł przejechać. Widać było morze. Wyspy, zielone i brązowe, były nakrapiane jaśniejącym różem rododendronów. Wyspy lśniły w porannym słońcu i wydawały się unosić nad czystą wodą. Land Rover podskakiwał na każdym kamieniu. Dziewczyny rzucało z kąta w kąt, i tylko łańcuchy utrzymywały je w pozycji siedzącej. Laura poczuła że coś miękkiego i ciężkiego turla się pod jej nogami. To była dziewczyna w worku. Czuła że to Kristie – biedna Kristie – zawinięta w ten straszny worek, gruby i lepki. Za każdym razem gdy samochód podskoczył, turlała się z jednego brzegu w drugi. Biedactwo, będzie cała w siniakach. Ale Laura też była. Jej plecy były posiniaczone, ramiona bolały. Jej pupa była zdrętwiała. No i była głodna. Nie pamiętała kiedy coś ostatnio jadła. Może wczoraj, około osiemnastej. Mój Boże, mogła dać się zabić za kawałek pizzy, gorącej, chrupiącej, ociekającej sosem pomidorowym i serem, właściwie dałaby się zabić za cokolwiek. I czuła ogromną potrzebę wysikania się. Ta druga dziewczyna, przerażona mała blondynka, zmoczyła się. Ale Laura była zdeterminowana żeby wytrzymać. Problem leżał w tym, że skuta tak jak była, nie mogła nawet skrzyżować nóg i najlżejszy wstrząs powodował chęć wysikania się. Co za wstyd. Dałaby się zabić za damską toaletę. I jak okropnie musiała wyglądać. Jej włosy! Potargane morską bryzą, musiały być mocno pokręcone. Mój Boże, oddałaby wszystko za kawałek pizzy, sedes, grzebień i lusterko. Land Rover skręcił gwałtownie z wąskiej ścieżki na wyboistą drogę która opadała w dół. Zjeżdżali gwałtownie w dół, w głęboką i mocno zalesioną dolinę. Góra pozostawała daleko za nimi. Samochód podskakiwał na wystających kamieniach. Drzewa zdawały się zbliżać i zasłaniać słońce. Gałęzie uderzały o reling Land Rovera. Drapały twarz Laury. Chciała zasłonić dłońmi twarz ale były związane. Laura słyszała jak strumyk pluska obok drogi. To dopełniło miary! Nie mogła się powstrzymać. Mocz wystrzelił spomiędzy jej nóg. Ulga była cudowna, ale teraz biedna Kristie, turlająca się po podłodze w worku, pływała także w kałuży moczu. Mała blondynka patrzyła zszokowana na Laurę. Nie patrz tak na mnie, idiotko, pomyślała Laura z pogardą. Sama się zmoczyłaś. I ty zrobiłaś to ze strachu, a nie konieczności. Ta malutka blondynka z dużymi cyckami była przerażona. Cóż, ona, Laura Brown nie była przerażona. Ciekawa, tak. Podniecona, na pewno. Ten byczek, ubrany na czarno. Wow! Ale gdzie je zabierali? Jakie plany miało tych dwóch facetów w stosunku do dziewczyny? Laurę przepełniał niepokój. Land Rover zaczął zwalniać. Gdziekolwiek się nie wybierali, właśnie dotarli na miejsce. „Ja wezmę blondynki a ty brunetkę.” „Ty dzisiaj wydajesz rozkazy, Sheldon?” „Nie. To była tylko sugestia. Pomyślałem że masz jakieś plany co do brunetki.” „Ok. Tak. Nie ma sprawy.”

Gruby podniósł tylną klapę. Strużka płynu sączyła się na jego stopy. Z jedną brwią uniesioną, spojrzał na Laurę. Poczuła jak się czerwieni, zawstydzona. „Wygląda jak byśmy jechali przez Niagarę, Sheldon. Wydaję mi się że panna poczuła wyraźną ulgę.” „Kurwa, mój worek!” Sheldon wyciągnął worek z miauczącą Kristie na glebę. Rozpiął zamek, złapał za kostki i wyciągnął ją na świeże powietrze. Leżała kompletnie nieruchomo. Gruby wskoczył na tył auta i rozpiął łańcuchy które trzymały Laurę. Postawił ją na nogi. Niepewna, z rękami ciągle związanymi, zrobiła kilka chwiejnych kroków. Kiedy doszła do klapy, zatrzymała się. Gruby położył rękę na jej plecach i popchnął ją. Laura upadła na ziemię. Wiła się i próbowała usiąść ale nie dała rady. Laura i Kristie leżały niecały metr od siebie. Dwaj mężczyźni stali nad nimi. Byli na polanie. Pale były wbite w ziemię w regularnych odstępach. Sosny i brzozy sięgały nieba. Z tyłu wznosiła się góra. I pomimo że niewidoczny, pięćdziesiąt metrów dalej znajdował się Killie Pit, Dom w Lasach, stare gospodarstwo należące do klanu McDourów. To tam Chuck, Sheldon, Gruby i Ronnie mieszkali i zajmowali się swoimi sprawami. „Sprawdzimy teraz nasze panienki?” „A co z Chuckiem?” „Mówiłem ci, miał telefon.” „Od Dona?” „Tak. Od Dona. Ze sposobu w jaki Chuck wyprysnął z Hondy, jakby mu ktoś podpalił dupę, wydaje mi się że to McDour we własnej osobie wrzeszczał mu do ucha.” Gruby przypatrywał się dwóm dziewczynom rozciągniętym na trawie. „Nie będzie zbyt zadowolony gdy zobaczy tą twoją blondynkę, koleś.” „Mówiłem ci, Gruby. Ten skarb jest dla mnie. Chuck jest mi to winien.” Sheldon przekręcił Kristie czubkiem buta na plecy i pochylił się nad nią. Jedyna część ciała jaką mogła ruszyć były jej oczy. Mrugała. Sheldon wstrzymał oddech. „Widzisz, Gruby,” powiedział, ciągnąc go za ramię. „Błękitne. Wiedziałem. Czyste i doskonałe.” Gruby wzruszył ramionami. „To twój problem,” powiedział, „więc przymocujmy te dwie dziewczynki do słupów i będziemy mogli wyciągnąć trzecią z auta.” Gruby chwycił Laurę za nadgarstki i pociągnął ją w stronę jednego z pali. Było ich w sumie dwanaście. Każdy z nich miał około trzech metrów wysokości i około trzydzieści centymetrów średnicy. Były wbite w ziemię w regularnych odstępach wokoło polany. Do każdego pala był przymocowany na różnych wysokościach tuzin metalowych kółek. Z każdego kółka zwisały kajdanki; niektóre pojedynczo, inne w parach. Przy podstawie każdego pala, wbita w ziemię, znajdowała się para wygiętych metalowych prętów. Miały ponad pół metra każdy i były wygięte tak aby górna część mogła uchwycić kostkę kobiety. Gruby posadził Laurę przy palu, sięgnął po jeden z kajdanów i przypiął go do jej nadgarstków. Kolejny przymocował do szyi. Jej głowa była uwięziona, oddech ograniczony. Potem chwycił jej kostki, szarpiąc jedną, potem drugą, dopóki jej nogi nie były boleśnie rozchylone. Ciągle miała na sobie liliowe majteczki. Ale teraz jedwab był przemoczony a koronka poszarpana. Gruby zrobił krok do tyłu, z groźną miną. „Muszę przynieść coś z samochodu,” powiedział. „A kiedy odejdę, nie waż się ruszyć nawet o centymetr skarbie, inaczej kiedy wrócę będziesz tego bardzo żałować.” Gruby poszedł do Land Rovera i sięgnął pod siedzenie kierowcy. Kiedy wracał niósł młot dwuręczny. Na jego widok Laura przylgnęła mocniej do słupa. Jej oczy były pełne strachu.

„Hej, dobrze, skarbie,” Gruby uśmiechnął się. „Naprawdę dobrze. To jest właśnie to co chcę widzieć. Te twoje śliczne bursztynowe oczka, wielkie, okrągłe i przerażone. Patrz tak dalej a będę bardzo zadowolony.” Szarpnął jej nogi jeszcze szerzej i przycisnął każdą kostkę metalowym prętem. Uniósł młot za głowę. Jego ramiona wyprostowały się. Kiedy młot sięgnął pierwszego pręta, potem drugiego, i z każdym uderzeniem głębiej wbijał je w ziemię, sztywna stal uwięziła nogi Laury w kształcie litery V. Kiedy Gruby był zajęty Laurą, Sheldon w tym czasie gapił się na Kristie. Pierwszy raz mógł się jej przyjrzeć dokładnie. Była świetna. Średniego wzrostu. Szczupła. Miała szerokie biodra i pełne piersi. Kształtne, nie takie arbuzy jakie zamawiał Chuck. Sheldonowi podobały się takie jak miała ona. Ale to na włosy Sheldon patrzył się najdłużej. Tak lśniące. Tak cudownie złote. Uklęknął obok bezwładnej dziewczyny. Ponownie zamrugała. Tym razem oczy pozostały otwarte. Patrzyła na niego jakby go widziała pierwszy raz w życiu. I tak, kurwa, było. Sheldon dotknął delikatnie jej włosów. Jego ręce odgarnęły włosy z jej twarzy. Patrzyła na niego swoimi wielkimi oczami i otworzyła usta żeby coś powiedzieć ale wydobył się z nich tylko chrapliwy dźwięk. „Wwoda …chcę wody.” „Ok., kochanie. Ok. dam ci wody. Żaden problem.” Sheldon wstał i stanął okrakiem nad dziewczyną. Rozpiął jeansy. Kilka sekund później złoty strumień trysnął w spragnione usta dziewczyny. Kristie zakrztusiła się. Zwymiotowała. Jej oczy wypełniło przerażenie. Próbowała przewrócić się na plecy. Uciec. Ale była słaba a Sheldon szybki. Jedną ręką chwycił kaskadę jasnych włosów. Owinął je wokół własnego nadgarstka i pociągnął ją krztuszącą się i bulgoczącą w stronę słupa do którego przywiązana była Laura. „Oto twoja koleżanka,” powiedział i rzucił Kristie na trawę obok Laury. Jedną ręką pociągnął jej głowę bliżej pala i przycisnął do niego jej twarz. Kolanem przycisnął kajdanki a wolną ręką zapiął metalową obrożę na jej wąskiej szyi. Klęczała z wyciągniętym karkiem i rękami zwisającymi z tyłu. Chwycił jej ręce i przypiął wysoko do pala. Para kajdanek zatrzasnęła się łatwo wokół jej nadgarstków. Ciągle klęczała więc metalowe pręty nie stanowiły żadnego problemu. Rozszerzył szeroko jej nogi, bardzo szeroko, wetknął czubki prętów w ziemię i wbił je głębiej młotkiem. Trzeba było dwóch silnych mężczyzn żeby je wyjąć z gleby. Kristie nigdy by się sama nie uwolniła. Sheldon cofnął się i ocenił swoją pracę. Wyglądała słodko. Ale jej usta, które ostatnio tak potraktował, musiały zostać zatkane. „Wszystko czego teraz potrzebujemy, skarbie,” powiedział „jest coś żeby zakneblować te twoje śliczne usteczka; tak jak u twojej koleżanki.” Spojrzał na Laurę a potem jego wzrok powrócił na pośladki Kristie. „Założę się że dla was dwu nie byłoby nic lepszego niż siedzieć tu i obgadywać mnie i starego dobrego Gruby’ego, ale to odpada.” Sheldon sięgnął dłonią w stronę swojego uda i wyjął nóż. Trzonek był z kości słoniowej, misternie rzeźbiony, z stalowym ostrzem, lśniącym groźnie. Dotknął nożem do rękawa swojej koszuli. Przeciągnął po nim ostrzem. Jego palce zacisnęły się na trzonku. Ciężkie i grube, doskonale leżało w jego dłoni. Jeszcze raz uklęknął. Podciągnął spódnicę Kristie i owinął ją wokół jej talii. Miała na sobie czarne rajstopy i czarne nylonowe figi. Czubkiem noża przeciął rajstopy na rowku pomiędzy jej pośladkami. Łatwo zdarł je z jej ciała. Potem zajął się jej majteczkami. Pasek czarnego nylonu wbił się pomiędzy brzoskwiniowe wzgórki. Pochylił się, zatopił usta w rowku i zębami pociągnął za pasek majtek. Ześlizgnęły się z niej. „nie za wiele ich.” Sheldon mruknął. „Ale wystarczą.” Rozumiejąc o co mu chodziło, Kristie zacisnęła usta, ale nie była dobrym przeciwnikiem dla Sheldona. Obiema rękami nacisnął jej szczęki tak że się rozchyliły i wcisnął zwinięty nylon w jej usta. Potem zawiązał to co zostało z jej rajstop wokół jej głowy. Pociągnął mocno i kilka kosmyków blond włosów zaplątało się w nylon. Niebieskie oczy Kristie wypełniły się łzami. Sheldon wstał, patrzył na swoją zdobycz i myślał że wygląda dobrze. Głowa odchylona do tyłu, kark zapięty. Ramiona wyciągnięte a usta zakneblowane. I ta dupa. Skóra jak jedwab z tym rozkosznym kwiatkiem na środku, proszącym żeby go lizać. Wyglądała niesamowicie apetycznie i kutas Sheldona naprężył się mocno w jego jeansach. „Skończyłem, Gruby,” powiedział. „A ty jak sobie radzisz?”

Gruby, z blondynką Ronnie’go, już rozpiętą, był pochylony przy samochodzie. „Gotowy i niecierpliwy żeby zacząć pracę nad tym gorącym kąskiem,” powiedział. „Patrząc na jej wspaniałe zwisające kule, wydaje mi się że czas najwyższy obejrzeć jej mały tyłek i napaloną cipkę.” „Pamiętaj że dziś rano już wkładałeś w nią swoją pięść, kolego.” „Wiem. Ale chcę zobaczyć to wspaniałe ciało całkiem nagie. Chcę zobaczyć jak wiszą jej cycki a jej tyłek się kołyszę. Chcę widzieć jej rozchylone szeroko delikatne wargi.” „Brzmi świetnie. Zaczynajmy.” Na dźwięk słów Gruby’ego Shenna, bo tak miała na imię blondynka którą złapał Ronnie, próbowała uciekać. W swoim przerażeniu zapomniała o tym że jej kostki były ciągle związane. Obaj mężczyźni roześmiali się. Gruby chwycił ją za ramię. Trzymał ją jedną ręką kiedy wyła się i krzyczała, a drugą wyjął nóż, który był przymocowany pod jego ramieniem. Oczy dziewczyny rozszerzyły się ze strachu. Wyglądała jakby zaraz miała zemdleć. Gruby pochylił się i przeciął sznur na jej kostkach. Puścił ją i upadła nie ziemię. Słaba, z drżącymi nogami, nie miała siły uciekać. Zwinęła się w płaczącą kulkę. Z rękami ciągle związanymi na plecach, podciągnęła kolana do nagich piersi i rozpaczliwie położyła głowę na ziemi. Gruby i Sheldon patrzyli. „Ta na pewno spodoba się Chuckowi,” powiedział Sheldon. „Im więcej strachu suka pokazuje, tym bardziej on ją karze. Ale Chucka tu nie ma, więc to my musimy zbadać tą pannę. A może powinniśmy ją zostawić Ronnie’mu.” „Żartujesz?” roześmiał się Gruby. „To jego łup.” Przypomniał mu Sheldon. „Jeśli ją zostawimy Roooniieeee’mu, będzie tu musiała zostać przez tydzień. A poza tym Rooonieeee jest ciągle świeży. Musi poczekać na swoją kolej, czy ta suka jest jego łupem czy nie.” „Chyba masz rację, Gruby. A Chuck chce mieć za kilka dni cały szereg dziewczyn wytresowany.” „Dokładnie, Sheldon.” Gruby szturchnął plecy Sheeny butem. „Ma już cztery w domu. Nieźle im idzie. Te dwie, blondynka i brunetka, powinny skończyć wspaniale tresurę. Brunetka jest wysoka, blondynka niska. Obie dobrze obdarzone. Jedna może iść na początek szeregu, druga na koniec. Chuck będzie zadowolony.” „Nie wiemy co teraz mu powiedział McDour.” „Słuchaj, kolego, to nie nasza sprawa. Rozbieranie kurw i sprawdzanie ich wad, za to płaci nam Chuck.” „Tak. Ok. Masz rację. Więc zaczynajmy z nią.”

Gruby klęknął za dziewczyną. Z nożem trzymanym w jednej dłoni, drugą wyprostował jej nogi a potem dotknął czubkiem noża jej brzucha. Powoli opuścił go kłując jej skórę. Dziewczyna leżała całkowicie nieruchomo, jakby była przymarznięta do gleby. Jej duże brązowe oczy wpatrywały się w oczy Gruby’ego zwężone i skoncentrowane na tym co robił. Jego język oblizywał usta a on pracował umiejętnie i szybko. Rozcinał jej ubranie od talii do krocza. Skrawki materiału odrzucał na boki, ukazując okrągły brzuch, ciemne wgłębienie pępka, kremową skórę w miejscu gdy brzuch łagodnie przechodził w cipkę. Jej płeć była ukryta w masie grubych, kręconych, ciemnoblond włosów. Ale jej wargi były długie, puszyste i bardzo dobrze widzialne. Gruby ściągnął z niej resztki ubrań. Jego nóż wślizgnął się pomiędzy uda dziewczyny. Podskoczyła czując zimny dotyk ostrza. Jej piersi zatrzęsły się ciężko. Sheldon i Gruby chwycili po jednej piersi i zważyli je w dłoniach. Każdy z nich chwycił sutka pomiędzy zęby. Sheena jęknęła. Mężczyźni uklękli. Sheena została do tego zmuszona. Ręka Gruby’ego ześliznęła się pod nią i odnalazła jej odbyt. Jego środkowy palec prawej dłoni wbił się głęboko. Sheldon ciągle trzymał w dłoni swój nóż. Wbił ostrze w ziemię. Gruby, rzeźbiony trzonek zalśnił w świetle. Dwaj mężczyźni ssali smakowite brodawki. Sheldon sięgnął do cipki dziewczyny. Rozchylił jej wargi palcami. Potem każdy z nich umieścił swoją rękę pod jej pośladkami i popchnęli ją w dół. Trzonek noża wbił się pomiędzy jej wargi. Nabili ją mocniej. Naciskali na jej uda dopóki trzonek nie wbił się do końca jej cipki. Dziewczyna jęczała i trzęsła się w ich ramionach. Sheldon wypuścił ciężką pierś ze swoich ust. „Gotowy, kolego?” Gruby puścił pierś którą ssał. Sutek stał sztywno, gorący, twardy i purpurowy. Stanowił silny kontrast z mleczną skórą piersi. „Tak,” powiedział, „Chodźmy.” Jego głos był suchy. Obaj wstali. Postawili Sheenę. Wyczerpana, zbyt zmęczona żeby iść, oparła się o Gruby’ego. Ostrze noża, teraz wyjęte z ziemi, zwisało pomiędzy jej udami. Trzonek nadal tkwił w niej. Z chwiejącą się, nagą dziewczyną pomiędzy nimi, dwaj mężczyźni maszerowali na polankę. Dziwny widok. Ostrze noża Sheldona lśniło pomiędzy udami Sheeny a palce Gruby’ego pozostawał głęboko w jej odbycie. Po chwili Laura i Kristie ich zobaczyły. Dwie dziewczyny pozostawały przymocowane do pali. Jedna na tyłku, druga na kolanach. Obie w szoku, obie drżące. Żadna nie wiedziała co się stanie za chwilę, ale obie były pewne że Sheldon i Gruby wrócą. Za jakiś czas. A teraz mogły odpocząć i zebrać myśli, obie milczące. A może miały nadzieję. Ale nie powinny. Po dwóch czy trzech minutach wszystkie nadzieje na dłuższą chwilę spokoju je opuściły. Od strony lasu dał się słyszeć hałas, trzask, łamanie i ryk bólu. Obie dziewczyny próbowały spojrzeć na siebie, ale kajdany przymocowane do ich szyi zapobiegły temu. Hałas był tak głośny że Laura przez chwilę zastanawiała się czy to możliwe aby żyły tu jakieś dzikie zwierzęta. Na pewno nie. Ale jeśli nie dzika bestia, coś innego szło w ich stronę. I to coś było było duże i wściekłe. Nie mogąc uciec przed koszmarem który miał nadejść, dwa dziko bijące serca sprawiły że dwa biusty zadrżały. Dwie pary oczu, jedna bursztynowa, druga błękitna, obie wielkie ze strachu, patrzyły w ponure ciemności, zapadające pomiędzy gałąziami drzew.

Dodaj komentarz