Najtrudniejszy egzamin w sesji

Od kiedy Ola, siostra Darka i Grzegorza zaprzyjaźniła się z Kasią i Asią, które przy okazji były dziewczynami jej braci, nieraz zdarzyło się jej zsikać się w majtki. Było to wynikiem wspólnej z przyjaciółkami pasji panty pissingu. Nigdy jednak Olka nie była główną aktorką tych wydarzeń. Ale, jak powszechnie wiadomo, zawsze musi przyjść ten pierwszy raz…


Dla Asi i Darka w najlepsze trwały ferie zimowe. Olka nawet nie wiedziała o perypetiach Asi z kuzynką z Austrii, bo ta ostatnia uprosiła Darka, by nic swojej siostrze o tym nie wspominał. Ola miała zresztą ważniejszy problem na głowie. W ciągu kilku pierwszych dni sesji zimowej zdała już trzy egzaminy (dostała same piątki, co nie było specjalnym zaskoczeniem, jako że Ola aspirowała do tytułu “primus inter pares”), pozostał jeszcze jeden – najtrudniejszy. Jak pamiętamy, Olka była aktualnie na II roku prawa. Egzamin, który miała zdawać był z postępowania karnego. Zdawało się go ustnie, co akurat Oli nie przeszkadzało. Lubiła bezpośredni kontakt z profesorem, kiedy nie tylko jej sucha wiedza, ale i sposób jej przekazywania był brany pod uwagę. Profesor zakładał, że dziennie jest w stanie przeegzaminować dziesięcioro studentów, a o kolejności decydował moment zapisania się na egzamin. Ola, która do każdego egzaminu przygotowywała się bardzo starannie, na ten ostatni zapisała się późno i na liście na ten dzień była 7 w kolejce. Za nią było jeszcze troje ludzi.

Egzamin rozpoczynał się o godzinie 8. I o tej właśnie godzinie wszyscy zapisani na dany dzień studenci mieli stać pod gabinetem. Profesor wychodził, odczytywał listę i, jeśli wszystko było w porządku, pierwszy student wchodził do środka. Następnie losowało się pytania, każdy otrzymywał 15 minut na zastanowienie i rozpoczynała się “rzeźnia”. Ola czekała na swoją kolej i liczyła czas. Pierwszy student wyszedł równo po 40 minutach. Wyjaśnił całej reszcie jak wygląda cała rzecz:
– Losuje się 5 pytań. Na każde jest 5 minut na odpowiedź. Raczej nie zadaje dodatkowych pytań, chyba że na jakieś nic się nie umie, albo coś się zaczyna ściemniać. Poza tym jest ostry jak żyleta. Ja odpowiadałem dobrze i mieściłem się w czasie, a dostałem tylko 3,5.
– Jakby mi ktoś wczoraj proponował w ciemno tróję, tobym brał i nie zastanawiał się – odezwał się inny kolega, który miał wchodzić trzeci.
Drugi egzaminowany wyleciał z hukiem po 15 minutach! Nie znał odpowiedzi na żadne pytanie.
– Profesor trochę się zjeżył – przyznał się pozostałym. – Wolałbym nie wchodzić dziś na egzamin, szczególnie po sobie. – dodał.

Oli zaschło w gardle. Przeszła do końca korytarza, gdzie pod oknem stał automat z kawą. Wygrzebała z kieszeni garść drobnych i zakupiła “dużą czarną z cukrem”. Cukier był dla ożywienia umysłu – wyjaśniła sama sobie. Tymczasem minęło 40 minut, a kolega jeszcze nie wychodził, ale niedługo jeszcze go profesor u siebie trzymał. Po niecałych 5 minutach wyszedł z gabinetu, rozluźnił krawat i z uśmiechem wyciągnął w kierunku pozostałych pięć palców!
– Nabijasz się? – zapytała Adela, jedna z koleżanek Oli.
– Nie wierzysz, to patrz – pokazał piątkę w indeksie.
Tymczasem z gabinetu wyszedł zdenerwowany profesor i zawołał:
– Pan Piotr Boruch! – na te słowa wstał wysoki student, który zaczął jeszcze w holu przepraszać i kłaniać się prawie w pas – No tak, panu to widać trzeba imienne zaproszenie. Proszę.

Jak można było przewidzieć, egzamin dla tego studenta skończył się szybko… Ola tymczasem dopiła kawę, ale czuła, że nadal ma silne pragnienie. Podeszła więc do automatu po drugą, tym razem wzięła jednak z mlekiem, bo nie lubiła aż takich ilości kawy w siebie wlewać. Piąta osoba – koleżanka, z którą Olka mieszkała w segmencie w akademiku – właśnie skończyła się “gimnastykować”. Ona również wykorzystała czas do maksimum, ale ledwo wygrzebała się na tróję! Przed Olka był już tylko jeden kolega, po niej – kolega i dwie koleżanki: Adela i Monika. Ola dopijała właśnie drugą kawę, gdy zdający właśnie kolega wyszedł zamykając drzwi trochę mocniej, niż to się przyjęło.
– Dwója? – zapytał kolega
– Dwója. – potwierdził – Olka, teraz twoja kolej, chcesz kopniaka na szczęście?
– Od ciebie? – zapytała kpiąco – lepiej nie, możesz być Jonaszem i jeszcze przez ciebie ja przylufię – i zaśmiała się tym swoim rozbrajającym, dźwięcznym śmiechem, który tak lubiła jej przyjaciółka – Aśka!
– Dzień dobry – ukłoniła się w drzwiach.
– Dzień dobry – mruknął profesor, widać jeszcze zły z powodu trzaśnięcia drzwiami przez jej poprzednika – proszę położyć indeks, tu są pytania. Niech pani wybierze sobie 5 z nich.

Ola wylosowała pierwsze, spojrzała – odetchnęła z ulgą, drugie – łatwe, trzecie – o tu mogą być schody, czwarte – pryszcz, piąte – bardzo trudne!
– Proszę odczytać pytania, które pani wylosowała – Ola spełniła polecenie – 15 minut do namysłu, czas start – odezwał się znów profesor. Był to starszy już człowiek, na pewno pod sześćdziesiątkę, ale wysoki i barczysty, sprawiał wrażenie sportowca: ciężarowca lub boksera, a nie naukowca i to prawnika. Głos miał silny, niski, a kiedy jego posiadacz był nie w humorze, to mrukliwy. Tak jak teraz. Ola szybko rozpisała sobie na kartce schemat odpowiedzi na każde pytanie. Więcej nie mogła bo nie miała czasu. Zaczęła od najtrudniejszego pytania. Jej odpowiedź była płynna i pewna, ale nie wyczerpała tematu, bo profesor zadał jej jeszcze kilka dodatkowych pytań, na które z łatwością udzieliła odpowiedzi.

– Dobrze, pani Aleksandro, teraz przejdźmy do kolejnego pytania. Które?
– Trzecie – odpowiedziała Ola i zaczęła odpowiedź. Tym razem poszło jak z płatka. Ola rozluźniła się. Nieznacznie otarła czoło i poprawiła marynarkę. Miała na sobie popielaty garnitur, białą bluzkę, buty pod kolor. Pod spodniami rajstopy i ulubione majteczki. Białe, koronkowe – prezent od ostatniego chłopaka, z którym co prawda zerwała, ale bieliznę od niego uwielbiała!
– Bardzo ładnie – na twarzy profesora nie było już tego grymasu, który Ola widziała gdy wchodziła na egzamin. Dostrzegła, że profesor otworzył indeks i wpisał w kartę i do odpowiedniej rubryki w indeksie datę i złożył podpis.
– Pytanie pierwsze – odezwała się Ola rozpoczynając kolejną dobra odpowiedź. Zbliżała się do końca treści, gdy nagle poczuła ból w dole brzucha, tam, gdzie pasek od spodni ją lekko opinał. Po kilku sekundach ból przeszedł w skurcz i Ola wiedziała już, co się dzieje: za chwilę, może za 10 minut, może za 5, zsika się w majtki!
– Panie profesorze, czy mogę wyjść do toalety? – zapytała
– Przykro mi, wyjście za drzwi skutkuje zakończeniem egzaminu. Nie będę mógł pozwolić pani kontynuować, bo w między czasie mogłaby pani skorzystać z niedozwolonej pomocy. Proszę kontynuować odpowiedź.
Ale Olka nie była już w stanie tego zrobić. Zaczęła odpowiadać na dwa ostatnie, najłatwiejsze pytania, ale wszystko się jej plątało, bo myślała tylko o tym, że:
“Zaraz się zsikam! Nie przeżyję tego! Zsikam się na oczach profesora, koleżanki na korytarzu mnie zobaczą, jak ja wrócę do akademika!”
I znów próbowała się skoncentrować na odpowiedzi, ale poddała się.

– Panie profesorze, ja nie dam rady… – i mówiąc to podniosła się z fotela, na którym siedziała. Profesor spojrzał na nią i aż otworzył usta: Ola sikała! Majteczki z koronki nie były w stanie powstrzymać potopu, rajstopy też i cała zawartość pęcherza płynęła teraz przez jasne spodnie biednej studentki. Profesor pokiwał głową, zapisał coś w indeksie i oddając go Oli rzekł:
– Nie mogę pani postawić trójki. Może pani iść.
Ola była bliska płaczu. Nie z powodu zsikania się, tylko z powodu dwójki w indeksie i konieczności zdawania poprawki. Pożegnała się i wyszła.
Za drzwiami rozszlochała się na dobre. Podbiegły do niej Adela i Monika, a ich kolega wchodził właśnie do profesora.
– Co się stało? – zapytała Adela – czemu płaczesz? Oblałaś?
– Tak… – łzy płynęły teraz po policzkach Olki jak rzeka. Monika tymczasem zainteresowała się czymś innym.
– Olka, co ty taka mokra jesteś? – zapytała
– Rzeczywiście, masz całe spodnie mokre, jakbyś się… – Adeli przez gardło nie chciało przejść podejrzenie.
– Zsikałam się, właśnie dlatego nie zaliczyłam. To te dwie kawy przed wejściem. Tak mnie przycisnęło, że nie mogłam się skupić, do kibla nie wolno wyjść. W końcu nie wytrzymałam…

– Idź do pokoju – poradziła Adela – w całym segmencie chyba nikogo teraz nie będzie.
Olka poszła wolnym krokiem, wyszła z gmachu Wydziału Prawa i poszła noga za nogą ku akademikom. Po drodze zastanawiała się nad swoim wypadkiem, przy okazji rozglądała się dookoła, czy nikt jej nie widzi. Poczuła znów potrzebę – to przez zimno. Na szczęście miała na sobie długi płaszcz, mogła więc zsikać się drugi raz i tym razem nikt tego nie zauważy. Tak zrobiła, bo nie chciało się jej męczyć, zwłaszcza że była już cała mokra. Dotarła wreszcie do akademika, pobrała z portierni klucz i weszła na pierwsze piętro. Istotnie segment był pusty. Z Olką w pokoju mieszkały dwie dziewczyny z jej roku, ale z innej grupy. Te zdawały dziś inny egzamin. Pisemny. Olka spojrzała na zegarek.
“Cholera, one mogą zaraz przyjść” – pomyślała i zaczęła się rozbierać. Zdjęła płaszcz, buty, marynarkę. Usłyszała że ktoś podszedł do drzwi. Na wszelki wypadek szybko zajęła łazienkę. Tam zdążyła się tylko przebrać. O tym aby wykąpać się czy przeprać choć majtki i rajstopy nie było mowy. Olka zebrała szybko wszystkie rzeczy i wrzuciła od swojej szafki. Jutro i tak jedzie do domu. Choć tydzień odpocznie przed sesją poprawkową. Aby zdołować się całkiem wzięła indeks i… aż szczęka jej opadła. Tam, gdzie spodziewała się oceny niedostatecznej, stała duża piątka, podparta nie mniej okazałym zerem! Jednym słowem – bardzo dobry! Ola nie wierzyła własnym oczom. Postanowiła wrócić na uczelnię i porozmawiać z profesorem.

– Panie profesorze, nic z tego nie rozumiem – rzekła, gdy znów zasiadła w gabinecie egzaminatora.
– Przecież pani umiała na piątkę. Wiem o tym. Nie mogłem pani karać za potrzebę fizjologiczną. Mam tylko nadzieję, że nie spotkały pani z tego powodu żadne przykrości? – profesor mówił tak łagodnym głosem, że Oli wydało się nawet, że pomyliła gabinety.
– Nie, wszystko było w porządku.
– To cieszę się. – odparł profesor – A myślała już pani o wyborze promotora?
– Szczerze mówiąc… – zająknęła się Aleksandra – myślałam o panu profesorze!
– I słusznie, bo ja tez o takiej magistrantce jak pani myślałem. Proszę zapisać się do mojej grupy seminaryjnej, a teraz żegnam panią i do zobaczenia na zajęciach.
– Do widzenia – Olka dawno tak lekko nie wracała do akademika. Postanowiła, że nie opowie tej historii ani Asi, ani Kasi, ani Darkowi. Ale za to opowiedziała ją nam, tu na forum!

KONIEC

Dodaj komentarz