My mamy łatwiej, jak nam się chce siku to wystarczy kawałek murka, drzewo czy krzaki i już po sprawie. Kiedyś w podstawówce, ja wiem w 7 klasie, wracałem po lekcjach do domu. Była zima, bylem ubrany w kalesony, brązowe sztruksy i kozaki. Chciało mi się już bardzo siku ale przyznam się, że bywało, że mi się gorzej chciało. Dlatego też zlekceważyłem to i szedłem do domu.
Wszedłem do klatki, na drugie piętro i tu mnie tak chwyciło, że aż mi się gorąco zrobiło i serce zaczęło walić. Szybko chwyciłem za klucze, a tu nie wiem jakieś dziwne uczucie na dole i … nie bylem w stanie nic zrobić.
Najpierw popuściłem sporą ilość, starałem się zastopować, ale to było nie do utrzymania. Udało mi się na ułamek sekundy zastopować ale na nic. Po prostu zlałem się całkowicie w majty. Nic nie było widać, wszystko wsiąkło w kalesony. Szybko wszedłem do domu, zdjąłem spodnie (o dziwo były prawie całkowicie suche). Najgorzej z butami bo wszystko w nie pociekło. Cieszyłem się tylko, że rodziców nie było w domu.
Kalesony wyprałem i schowałem za łóżko żeby nikt nie zobaczył, a spodnie do pralki. Buty postawiłem pod kaloryferem i spoko. Mama jak wróciła z pracy to się zdziwiła dlaczego buty są mokre. Nie było śniegu, na dworze mróz, nie było ich gdzie przemoczyć. Jak mnie przycisnęła to musiałem prawdę powiedzieć, ale była siara wtedy. To mój jeden jedyny przypadek, ale do dzisiaj mam stracha jak mi się sikać zachce.