Klasowa piękność
Klasowa piękność
Postanowiłem przypomnieć Wam jedno z moich mniej znanych opowiadań.
Odcinek 1. Maciek
Jak to czasami dziwnymi drogami chodzi uczucie między dwojgiem ludzi…
A zaczęło się wszystko krótko po zakończeniu Euro 2012. Na podwórku miał się rozegrać „finał”. Od dobrych kilkunastu minut dało się słyszeć podniesione głosy, piskliwe jeszcze po świeżo przebytej mutacji:
– Ja jestem Iniesta!
– Nie możesz być Iniestą, baranie!
– Dlaczego? – to znów pierwszy głos
– Bo w Hiszpanii może być tylko jeden Iniesta! – to krzyczał znów inny chłopak.
– Coście się przyczepili tego Iniesty – rozległ się głos nieco niższy od poprzednich, widac jego posiadacz był najstarszy z towarzystwa – Jak każdy z was będzie Hiszpanem, to kto bedzie Włochami?
– Ty, Maciek, masz rację – odparł kolejny chłopiec – To ty i Rudy wybierajcie.
– A potem rzucimy monetą, kto będzie kim – dodał chłopak nazwany Maćkiem.
Istotnie Maciek był najstarszy na podwórku. Miał prawie 15 lat, co nie przeszkadzało mu jeszcze „latać za piłką” z chłopakami z klatki, młodszymi od niego nawet o 3 – 4 lata. Ale on górował nad nimi nie tylko wiekiem, techniką gry itp. On (podobno) całował się już z dziewczynami!
Mecz wreszcie mógł się odbyć. Maciek i jego drużyna „przegrali” losowanie i musieli grac jako Włosi. Nie przegrali jednak 0:4, tylko dokopali „Hiszpanom” coś 8, czy też 9 do „kółka”. Dokładnie nikt tego przecież nie liczył… Maciek zadowolony z siebie wracał do domu. Była jednak jedna sprawa, która nie dawała o sobie zapominać: chłopak panicznie bał się psów. A jakby tego było mało, idąc z boiska do bloku, w którym mieszkał, musiał przechodzić obok starego, zaniedbanego domu, będącego smętną pozostałością po gospodarstwie, które z chwilą, gdy obszar przyłączono do miasta, przestało mieć rację bytu. Nie dom jednak był problemem, ale wałęsający się tam olbrzymi kundel, bedący krzyżówką wilczura z „niewiadomo czym”. Chłopak nieraz już przezywał męki przechodząc tamtędy, jednakże dotychczas udawało mu się uniknąć spotkania w cztery oczy z groźnym zwierzęciem. Tym razem miało być inaczej. Maciek miał bowiem piłkę, którą odbijał idąc. Stukot futbolówki o chodnik musiał poirytować brytana bo gdy Maciej mijał bramkę, pies nagle wypadł na drogę i rzucił się w jego stronę. Chłopiec pobladł, a widok rozjuszonego zwierzęcia wręcz wmurował go w ziemię. Wiedział, że jeśli ucieknie, sprowokuje bydlę do ataku. Bał się jednak stać w miejscu. żal mu było piłki, ale uznał, że jedyną drogą ratunku będzie kopnąć piłkę i mieć nadzieję, że pies za nią pogna, samemu zaś uciec w drugą stronę. Tak też uczynił. Cały swój strach włożył w to kopnięcie i skórzana kula pofrunęła wysoko i daleko do przodu. Pies istotnie pobiegł za piłką, Maciej zaś ruszył w kierunku, z którego przyszedł. Niektórzy jego koledzy wiedzieli o jego strachu przed psami, liczył więc na to, że któryś pomoże mu odzyskać piłkę. Po chwili był już znów na boisku. Chłopaki jeszcze siedzieli i poili się coca colą.
– Mówiłem wam, żeby nie pić tego świństwa po grze – odezwał się.
Siedzący spojrzeli w jego stronę i jak na komendę ryknęli śmiechem.
Maciej popatrzył na nich dziwnie.
– Z czego się śmiejecie?
– Z ciebie frajerze! – odparł chłopak, nazywany Rudym, ten który był kapitanem „Hiszpanii”
– Czekaj, ja ci dam frajera! – warknął Maciej, ale towarzystwo dalej się śmiało.
Maciek w tym momencie zauważył, że śmiejący się nie patrzą mu w twarz, tylko znacznie niżej. Podążył za ich wzrokiem. Na swoich spodniach zobaczył dużą, mokrą plamę…
„Co jest” – pomyślał – „Zsikałem się w majtki???”
Tymczasem ze strony Rudego i jego kumpli sypały się wyzwiska, z których „Szczoch”, było chyba najłagodniejsze. Maciek wiedział, że właśnie runęła w gruzy jego reputacja. Już nie będzie najlepszym piłkarzem na podwórku, tym który imponował, nie będzie pierwszym, który całował się z dziewczyną (bo tak naprawdę to była tylko jedna…, ale będzie tym, co mając 15 lat zlał się w spodnie. Oczywiście nikogo nie będzie obchodzić, że stało się to z powodu ataku psa. Liczy się tylko to, że Maciek, najstarszy w bloku, ma mokro w majtkach!
„Ale nie to jeszcze jest najgorsze” – myślał Maciej – „Oni teraz rozgadają po całym bloku. Na pewno dowie się o tym Monika…”
A Monika, to była prawdziwa miss bloku. Chodziła z Maćkiem do tej samej klasy. Zabiegali o nią wszyscy w klasie i na osiedlu. Nawet Rudy, choć jest w klasie niżej, też się za nią oglądał, bez nadziei wzajemności, bo przecież TAKA dziewczyna nie umówi się z „dzieckiem”. Maciej był tego tak pewny, jak faktu że przez te zasikane spodnie straci u Moni jakiekolwiek uznanie…
„Teraz trzeba przede wszystkim dostać się do domu, tak aby mnie nikt nie widział” – myślał niedany kapitan podwórkowej drużyny „Włochów”, ale myśląc „nikt”, miał przed oczyma obraz Moniki. Ba, nie tylko jej obraz. Już w myślach słyszał jej śmiech, chichoty jej psiapsiółek, którym na pewno przekaże takiego „newsa”…
Maciek szedł ze spuszczoną głową, prawie płakał… Kiedy przechodził obok dawnego gospodarstwa, mimowolnie popuścił w majtki kolejną strugę. Nie umiał nad tym zapanować. Teraz było mu już wszystko jedno. Zapomniał nawet o piłce. Doszedł wreszcie do swego bloku. Mechanicznie wbił kod przy domofonie i otworzył drzwi. Idąc po schodach nawet nie zauważył, że kogoś potrącił. Nagle usłyszał swoje imię… Odwrócił głowę i spostrzegł Monikę. Ta od razu zauważyła, że z chłopakiem jest coś nie tak.
– Co ci jest? – zapytała – Idziesz jak taran, omal przez ciebie nie spadłam ze schodów.
– Ja… Ja cię… Yyyy, to znaczy przepraszam – jąkał się Maciej, jednocześnie tak się ustawiał, aby Monika nie zobaczyła mokrych spodni.
– Dobrze, nie gniewam się, ale sorki bo strasznie się spieszę. – rzekła dziewczyna i pobiegła do wyjścia.
Wieczorem Maciek niespodziewanie otrzymał SMSa. Ze zdumieniem spostrzegł, że przyszedł z telefonu Moniki. Otworzył wiadomość. Brzmiała ona tak:
„Wypadki chodzą po ludziach. Ale nie przejmuj się. Gdybyś potrzebował czegoś, albo chciał pogadać, to wiesz, gdzie mnie znajdziesz. M.”
Maciek zmartwiał w pierwszej chwili:
„Ona wie. Wie że się zsikałem. To już koniec… Chyba muszę zmienic szkołę” – takie myśli galopowały mu przez głowę.
Jednak rzeczywistość nie miała być tak tragiczna.
Odcinek 1. Maciek
Jak to czasami dziwnymi drogami chodzi uczucie między dwojgiem ludzi…
A zaczęło się wszystko krótko po zakończeniu Euro 2012. Na podwórku miał się rozegrać „finał”. Od dobrych kilkunastu minut dało się słyszeć podniesione głosy, piskliwe jeszcze po świeżo przebytej mutacji:
– Ja jestem Iniesta!
– Nie możesz być Iniestą, baranie!
– Dlaczego? – to znów pierwszy głos
– Bo w Hiszpanii może być tylko jeden Iniesta! – to krzyczał znów inny chłopak.
– Coście się przyczepili tego Iniesty – rozległ się głos nieco niższy od poprzednich, widac jego posiadacz był najstarszy z towarzystwa – Jak każdy z was będzie Hiszpanem, to kto bedzie Włochami?
– Ty, Maciek, masz rację – odparł kolejny chłopiec – To ty i Rudy wybierajcie.
– A potem rzucimy monetą, kto będzie kim – dodał chłopak nazwany Maćkiem.
Istotnie Maciek był najstarszy na podwórku. Miał prawie 15 lat, co nie przeszkadzało mu jeszcze „latać za piłką” z chłopakami z klatki, młodszymi od niego nawet o 3 – 4 lata. Ale on górował nad nimi nie tylko wiekiem, techniką gry itp. On (podobno) całował się już z dziewczynami!
Mecz wreszcie mógł się odbyć. Maciek i jego drużyna „przegrali” losowanie i musieli grac jako Włosi. Nie przegrali jednak 0:4, tylko dokopali „Hiszpanom” coś 8, czy też 9 do „kółka”. Dokładnie nikt tego przecież nie liczył… Maciek zadowolony z siebie wracał do domu. Była jednak jedna sprawa, która nie dawała o sobie zapominać: chłopak panicznie bał się psów. A jakby tego było mało, idąc z boiska do bloku, w którym mieszkał, musiał przechodzić obok starego, zaniedbanego domu, będącego smętną pozostałością po gospodarstwie, które z chwilą, gdy obszar przyłączono do miasta, przestało mieć rację bytu. Nie dom jednak był problemem, ale wałęsający się tam olbrzymi kundel, bedący krzyżówką wilczura z „niewiadomo czym”. Chłopak nieraz już przezywał męki przechodząc tamtędy, jednakże dotychczas udawało mu się uniknąć spotkania w cztery oczy z groźnym zwierzęciem. Tym razem miało być inaczej. Maciek miał bowiem piłkę, którą odbijał idąc. Stukot futbolówki o chodnik musiał poirytować brytana bo gdy Maciej mijał bramkę, pies nagle wypadł na drogę i rzucił się w jego stronę. Chłopiec pobladł, a widok rozjuszonego zwierzęcia wręcz wmurował go w ziemię. Wiedział, że jeśli ucieknie, sprowokuje bydlę do ataku. Bał się jednak stać w miejscu. żal mu było piłki, ale uznał, że jedyną drogą ratunku będzie kopnąć piłkę i mieć nadzieję, że pies za nią pogna, samemu zaś uciec w drugą stronę. Tak też uczynił. Cały swój strach włożył w to kopnięcie i skórzana kula pofrunęła wysoko i daleko do przodu. Pies istotnie pobiegł za piłką, Maciej zaś ruszył w kierunku, z którego przyszedł. Niektórzy jego koledzy wiedzieli o jego strachu przed psami, liczył więc na to, że któryś pomoże mu odzyskać piłkę. Po chwili był już znów na boisku. Chłopaki jeszcze siedzieli i poili się coca colą.
– Mówiłem wam, żeby nie pić tego świństwa po grze – odezwał się.
Siedzący spojrzeli w jego stronę i jak na komendę ryknęli śmiechem.
Maciej popatrzył na nich dziwnie.
– Z czego się śmiejecie?
– Z ciebie frajerze! – odparł chłopak, nazywany Rudym, ten który był kapitanem „Hiszpanii”
– Czekaj, ja ci dam frajera! – warknął Maciej, ale towarzystwo dalej się śmiało.
Maciek w tym momencie zauważył, że śmiejący się nie patrzą mu w twarz, tylko znacznie niżej. Podążył za ich wzrokiem. Na swoich spodniach zobaczył dużą, mokrą plamę…
„Co jest” – pomyślał – „Zsikałem się w majtki???”
Tymczasem ze strony Rudego i jego kumpli sypały się wyzwiska, z których „Szczoch”, było chyba najłagodniejsze. Maciek wiedział, że właśnie runęła w gruzy jego reputacja. Już nie będzie najlepszym piłkarzem na podwórku, tym który imponował, nie będzie pierwszym, który całował się z dziewczyną (bo tak naprawdę to była tylko jedna…, ale będzie tym, co mając 15 lat zlał się w spodnie. Oczywiście nikogo nie będzie obchodzić, że stało się to z powodu ataku psa. Liczy się tylko to, że Maciek, najstarszy w bloku, ma mokro w majtkach!
„Ale nie to jeszcze jest najgorsze” – myślał Maciej – „Oni teraz rozgadają po całym bloku. Na pewno dowie się o tym Monika…”
A Monika, to była prawdziwa miss bloku. Chodziła z Maćkiem do tej samej klasy. Zabiegali o nią wszyscy w klasie i na osiedlu. Nawet Rudy, choć jest w klasie niżej, też się za nią oglądał, bez nadziei wzajemności, bo przecież TAKA dziewczyna nie umówi się z „dzieckiem”. Maciej był tego tak pewny, jak faktu że przez te zasikane spodnie straci u Moni jakiekolwiek uznanie…
„Teraz trzeba przede wszystkim dostać się do domu, tak aby mnie nikt nie widział” – myślał niedany kapitan podwórkowej drużyny „Włochów”, ale myśląc „nikt”, miał przed oczyma obraz Moniki. Ba, nie tylko jej obraz. Już w myślach słyszał jej śmiech, chichoty jej psiapsiółek, którym na pewno przekaże takiego „newsa”…
Maciek szedł ze spuszczoną głową, prawie płakał… Kiedy przechodził obok dawnego gospodarstwa, mimowolnie popuścił w majtki kolejną strugę. Nie umiał nad tym zapanować. Teraz było mu już wszystko jedno. Zapomniał nawet o piłce. Doszedł wreszcie do swego bloku. Mechanicznie wbił kod przy domofonie i otworzył drzwi. Idąc po schodach nawet nie zauważył, że kogoś potrącił. Nagle usłyszał swoje imię… Odwrócił głowę i spostrzegł Monikę. Ta od razu zauważyła, że z chłopakiem jest coś nie tak.
– Co ci jest? – zapytała – Idziesz jak taran, omal przez ciebie nie spadłam ze schodów.
– Ja… Ja cię… Yyyy, to znaczy przepraszam – jąkał się Maciej, jednocześnie tak się ustawiał, aby Monika nie zobaczyła mokrych spodni.
– Dobrze, nie gniewam się, ale sorki bo strasznie się spieszę. – rzekła dziewczyna i pobiegła do wyjścia.
Wieczorem Maciek niespodziewanie otrzymał SMSa. Ze zdumieniem spostrzegł, że przyszedł z telefonu Moniki. Otworzył wiadomość. Brzmiała ona tak:
„Wypadki chodzą po ludziach. Ale nie przejmuj się. Gdybyś potrzebował czegoś, albo chciał pogadać, to wiesz, gdzie mnie znajdziesz. M.”
Maciek zmartwiał w pierwszej chwili:
„Ona wie. Wie że się zsikałem. To już koniec… Chyba muszę zmienic szkołę” – takie myśli galopowały mu przez głowę.
Jednak rzeczywistość nie miała być tak tragiczna.
Odp: Klasowa piękność
Odcinek 2. Dlaczego on jest taki?
– Ech, żeby on tak patrzył na mnie jak na Barcelonę, i tak mnie pokochał jak piłkę – westchnęła głośno dziewczyna siedząca przed ekranem laptopa i wpatrująca się w zdjęcia na Facebook’owym profilu. Z fotografii patrzył na nią wysoki chłopak ubrany w koszulkę FC Barcelona. Dziewczyna nie widziała tego na zdjęciu, ale wiedziała dobrze, że na plecach ma numer 10 i nazwisko Messi. Pasowało do niego, nie tylko dlatego, że świetnie grał w piłkę, ale i na imię miał Maciek, a to brzmi bardzo podobnie…
Obiekt westchnień dziewczyny znajdował się niemal na wyciągnięcie ręki: mieszkali w tym samym bloku, chodzili do tej samej szkoły, ba – do jednej klasy… Mało tego. Wiedziała, że mu się podoba. Powiedziała jej o tym Gabryśka, jej koleżanka, a ta usłyszała o tym od Patryka. Patryk powiedział o tym Gabryśce, kiedy zaczęła z nim chodzić, więc to na pewno prawda!
Dlaczego zatem, skoro oboje się sobie nawzajem podobali, dziewczyna była nawet przekonana, że skoro ona jest zakochana w Maćku, to on na pewno kocha się w niej, nie chodzili jeszcze dotąd ze sobą?
„On woli piłkę zamiast mnie” – myślała dziewczyna – „i wiem dlaczego… Ciekawe, skąd się dowiedział?”
Ona sama, a własciwie i jej rodzice dowiedzieli się podczas konkursu recytatorskiego w Domu Kultury. Dziewczyna, miała wówczas 12 lat, wystepowała z wierszem Jana Brzechwy o lisie i jaskółce. W trakcie recytacji nagle „zacięła się”. Zapomniała tekstu. Z nerwów zaczęła się jąkać, a gdy wreszcie przypomniała sobie dalszy ciąg wiersza, zorientowała się, że ma mokro w okolicy majteczek. Na szczęście miała na sobie dość długą spódniczkę, więc niewiele było widać, a scena wyłożona była grubym i ciemnym dywanem, więc nikt się nie połapał, ale w domu…
– Monika, to twoje majtki leżą w koszu? – zapytała mama dziewczyny.
– Moje – odrzekła Monika, ona to bowiem była tą dziewczyną zakochaną w Maćku.
– Czemu są mokre? Zsikałaś się, czy co?!
Na to pytanie odpowiedzią było wymowne milczenie Moni, które w tym przypadku było niemym przyznaniem się do winy.
– Ech, żeby on tak patrzył na mnie jak na Barcelonę, i tak mnie pokochał jak piłkę – westchnęła głośno dziewczyna siedząca przed ekranem laptopa i wpatrująca się w zdjęcia na Facebook’owym profilu. Z fotografii patrzył na nią wysoki chłopak ubrany w koszulkę FC Barcelona. Dziewczyna nie widziała tego na zdjęciu, ale wiedziała dobrze, że na plecach ma numer 10 i nazwisko Messi. Pasowało do niego, nie tylko dlatego, że świetnie grał w piłkę, ale i na imię miał Maciek, a to brzmi bardzo podobnie…
Obiekt westchnień dziewczyny znajdował się niemal na wyciągnięcie ręki: mieszkali w tym samym bloku, chodzili do tej samej szkoły, ba – do jednej klasy… Mało tego. Wiedziała, że mu się podoba. Powiedziała jej o tym Gabryśka, jej koleżanka, a ta usłyszała o tym od Patryka. Patryk powiedział o tym Gabryśce, kiedy zaczęła z nim chodzić, więc to na pewno prawda!
Dlaczego zatem, skoro oboje się sobie nawzajem podobali, dziewczyna była nawet przekonana, że skoro ona jest zakochana w Maćku, to on na pewno kocha się w niej, nie chodzili jeszcze dotąd ze sobą?
„On woli piłkę zamiast mnie” – myślała dziewczyna – „i wiem dlaczego… Ciekawe, skąd się dowiedział?”
Ona sama, a własciwie i jej rodzice dowiedzieli się podczas konkursu recytatorskiego w Domu Kultury. Dziewczyna, miała wówczas 12 lat, wystepowała z wierszem Jana Brzechwy o lisie i jaskółce. W trakcie recytacji nagle „zacięła się”. Zapomniała tekstu. Z nerwów zaczęła się jąkać, a gdy wreszcie przypomniała sobie dalszy ciąg wiersza, zorientowała się, że ma mokro w okolicy majteczek. Na szczęście miała na sobie dość długą spódniczkę, więc niewiele było widać, a scena wyłożona była grubym i ciemnym dywanem, więc nikt się nie połapał, ale w domu…
– Monika, to twoje majtki leżą w koszu? – zapytała mama dziewczyny.
– Moje – odrzekła Monika, ona to bowiem była tą dziewczyną zakochaną w Maćku.
– Czemu są mokre? Zsikałaś się, czy co?!
Na to pytanie odpowiedzią było wymowne milczenie Moni, które w tym przypadku było niemym przyznaniem się do winy.
Odp: Klasowa piękność
Odcinek 3. Młodsza siostra, to same kłopoty…
Maciek długo zastanawiał się, co miał znaczyć ten SMS od Moniki. Wreszcie dał sobie spokój z rozmyślaniem. Miał przed sobą całe wakacje na to, aby znaleźć sposób na odzyskanie swojej pozycji wśród kolegów z bloku. O tym, by Monika kiedykolwiek poszła z nim do kina, czy na lody, nawet nie miał co marzyć! Jaka bowiem dziewczyna umówi się na randkę z chłopakiem, który omal nie zrzucił jej ze schodów wracając w zmoczonych spodniach? Maciek o takich dziewczynach nie słyszał…
Chłopak miał też i inny powód do zmartwień. Powód nazywał się Marta, miał 12 lat i był młodszą siostrą Macieja. Tego, że zsikał się w majtki nie dał Maciek rady ukryć przed siostrzyczką, gdyż otwierała mu ona drzwi. Jedyne, co mu pozostało, to zaklinać ją, by nie wygadała się przed rodzicami, no i nie rozpaplała po bloku, jeśli jakimś cudem znalazłyby się osoby, które o jego wypadku jeszcze nie słyszały od Rudego i jego kumpli…
Nie mogąc na razie poradzić sobie z burzą myśli, położył się spać. W nocy miał sen. Przyśniła mu się Monika. Taka, jaką widział w dniu rozdania świadectw, gdy z kolegami poszedł na basen. Monika miała na sobie dwuczęściowy kostium kąpielowy, ale nie kąpała się tylko siedziała na brzegu i przyglądała się pływakom. Siedziała tak, że widać było jej zaokrąglone piersi, oczywiście ich najważniejszą część przesłaniał staniczek, ale Maciek wyraźnie widział ich krągłości… Potem nagle, ku swemu zdumieniu ujrzał we śnie, że siedzą z Monią przy jednym stoliku w kawiarence „U Leona”, gdzie podawali najsmaczniejsze lody. Maciek zamówił dla niej te najbogatsze, ale w chwili, gdy miał płacić rachunek poczuł, że przód jego spodni zrobił się mokry, a po kilku sekundach mokra była także nogawka.
„Maciek, ty się zsikałeś w majtki” – powiedziała ze śmiechem Monika.
W tej chwili chłopak obudził się przerażony, ale dotknąwszy ręką wiadomego miejsca z ulgą stwierdził, że był to tylko sen.
Rano Marta bezczelnie oznajmiła mu, że wychodzi na cały dzień do koleżanki, a on ma zrobić wszystko to, co rodzice wychodząc do pracy zapisali na liście.
– Bo jak nie, to powiem rodzicom, że zlałeś się w spodnie – dodała na koniec.
– Czekaj, jak cię spiorę, to zobaczysz – Maciek skoczył ku dziewczynce
– Powiem mamie – Marta miała zawsze ten argument na podorędziu – i jeszcze… Wiesz o czym! Maciek się zsikał, Maciek się zsikał! Do przedszkola się wróć!
Te ostatnie słowa wypowiedziała jednak już w progu i nim Maciek zdążył się ruszyć, już jej nie było.
Chłopak rad nierad musiał zrobić to, co powinni w ciągu dnia wykonać wspólnie z siostrą. Miał jednak dużo czasu. Czuł, że tego dnia nikt nie przyjdzie, aby go wyciągnąć na basen, piłkę, czy rowery. I nie omylił się. Przez cały ranek i przedpołudnie nikt nie zaszedł, a nawet nikt nie zadzwonił.
„Prawdziwi przyjaciele” – pomyślał z pogardą – „Starczy jeden głupi wypadek i już człowiek zostaje sam.”
W tym miejscu pomyślał jeszcze o swojej siostrze.
„Boże, czemuś mnie pokarał tą gówniarą? Teraz będzie mnie szantażowała, że jak jej tego, czy tamtego nie zrobię, to powie rodzicom…” – myślał. Nagle jakiś pomysł wpadł mu do głowy – „Przeciez mogę dziś szczerze pogadać z tatą. Powiem mu co i jak i wtedy ta małpa nie będzie już mogła mnie wykorzystywać.”
Co prawda, w tej sytuacji odeszła również możliwość „sprania” Marty, bo ojciec na pewno ten wątek poruszy, ale co tam…
„Powód, żeby ją sprać tak czy siak się znajdzie, nie ten to inny. Dostanie w końcu to, co się jej należy, ale na razie trzeba pomyśleć, jak tu rozegrać, żeby choć u rodziców zachować twarz. Potem pomyślę, co zrobić z Rudym i resztą.”
Tak było, jak się spodziewał. Zaraz po powrocie ojca z pracy poprosił go o rozmowę. Tata był raczej zaskoczony, albowiem Maciek był w takim wieku, w jakim rzadko szuka się pomocy u rodziców, chyba że nastolatek znalazł się „w czarnej dupie”, jak mówił pewien znany aktor w jednym filmie.
– Więc – zagaił ojciec – Co zmalowałeś?
Maciek szczerze opowiedział wszystko. ÂŁącznie ze sprawą SMSa od Moniki. Tylko kwestię tego, że śni o tej dziewczynie pominął.
– Myślę, że powinieneś spotkać się z Moniką. Ona i tak wie, że się zsiusiałeś, więc nic gorszego już cię nie spotka. Strach ma wielkie oczy, Maćku, a w tej sytuacji chowanie głowy w piasek na pewno ci nie pomoże. – tata Maćka wyszedł do kuchni, po chwili wrócił ze szklanką wody w ręku, po czym znów się odezwał – To powiadasz, że Marta cię szantażuje. No to z nią sobie też porozmawiam, jak wróci do domu, nie martw się. Tylko pamiętaj: żadnego odgrywania się. Jest od ciebie młodsza i w dodatku dziewczynka. Zostaw mi całą sprawę.
– Dobrze tato. Ale mamie nic nie powiesz? – rzekł Maciej
– A wolisz, żeby się dowiedziała od Marty? Chyba nie, co? No. To ja jej powiem co i jak, a ty zadzwoń do tej…
– Moniki – podpowiedział chłopiec
– Właśnie. I pogadaj z nią. Jeśli to dobra przyjaciółka, to zrozumie.
Maciek postanowił nie czekać dłużej.
Kontynuować???
Maciek długo zastanawiał się, co miał znaczyć ten SMS od Moniki. Wreszcie dał sobie spokój z rozmyślaniem. Miał przed sobą całe wakacje na to, aby znaleźć sposób na odzyskanie swojej pozycji wśród kolegów z bloku. O tym, by Monika kiedykolwiek poszła z nim do kina, czy na lody, nawet nie miał co marzyć! Jaka bowiem dziewczyna umówi się na randkę z chłopakiem, który omal nie zrzucił jej ze schodów wracając w zmoczonych spodniach? Maciek o takich dziewczynach nie słyszał…
Chłopak miał też i inny powód do zmartwień. Powód nazywał się Marta, miał 12 lat i był młodszą siostrą Macieja. Tego, że zsikał się w majtki nie dał Maciek rady ukryć przed siostrzyczką, gdyż otwierała mu ona drzwi. Jedyne, co mu pozostało, to zaklinać ją, by nie wygadała się przed rodzicami, no i nie rozpaplała po bloku, jeśli jakimś cudem znalazłyby się osoby, które o jego wypadku jeszcze nie słyszały od Rudego i jego kumpli…
Nie mogąc na razie poradzić sobie z burzą myśli, położył się spać. W nocy miał sen. Przyśniła mu się Monika. Taka, jaką widział w dniu rozdania świadectw, gdy z kolegami poszedł na basen. Monika miała na sobie dwuczęściowy kostium kąpielowy, ale nie kąpała się tylko siedziała na brzegu i przyglądała się pływakom. Siedziała tak, że widać było jej zaokrąglone piersi, oczywiście ich najważniejszą część przesłaniał staniczek, ale Maciek wyraźnie widział ich krągłości… Potem nagle, ku swemu zdumieniu ujrzał we śnie, że siedzą z Monią przy jednym stoliku w kawiarence „U Leona”, gdzie podawali najsmaczniejsze lody. Maciek zamówił dla niej te najbogatsze, ale w chwili, gdy miał płacić rachunek poczuł, że przód jego spodni zrobił się mokry, a po kilku sekundach mokra była także nogawka.
„Maciek, ty się zsikałeś w majtki” – powiedziała ze śmiechem Monika.
W tej chwili chłopak obudził się przerażony, ale dotknąwszy ręką wiadomego miejsca z ulgą stwierdził, że był to tylko sen.
Rano Marta bezczelnie oznajmiła mu, że wychodzi na cały dzień do koleżanki, a on ma zrobić wszystko to, co rodzice wychodząc do pracy zapisali na liście.
– Bo jak nie, to powiem rodzicom, że zlałeś się w spodnie – dodała na koniec.
– Czekaj, jak cię spiorę, to zobaczysz – Maciek skoczył ku dziewczynce
– Powiem mamie – Marta miała zawsze ten argument na podorędziu – i jeszcze… Wiesz o czym! Maciek się zsikał, Maciek się zsikał! Do przedszkola się wróć!
Te ostatnie słowa wypowiedziała jednak już w progu i nim Maciek zdążył się ruszyć, już jej nie było.
Chłopak rad nierad musiał zrobić to, co powinni w ciągu dnia wykonać wspólnie z siostrą. Miał jednak dużo czasu. Czuł, że tego dnia nikt nie przyjdzie, aby go wyciągnąć na basen, piłkę, czy rowery. I nie omylił się. Przez cały ranek i przedpołudnie nikt nie zaszedł, a nawet nikt nie zadzwonił.
„Prawdziwi przyjaciele” – pomyślał z pogardą – „Starczy jeden głupi wypadek i już człowiek zostaje sam.”
W tym miejscu pomyślał jeszcze o swojej siostrze.
„Boże, czemuś mnie pokarał tą gówniarą? Teraz będzie mnie szantażowała, że jak jej tego, czy tamtego nie zrobię, to powie rodzicom…” – myślał. Nagle jakiś pomysł wpadł mu do głowy – „Przeciez mogę dziś szczerze pogadać z tatą. Powiem mu co i jak i wtedy ta małpa nie będzie już mogła mnie wykorzystywać.”
Co prawda, w tej sytuacji odeszła również możliwość „sprania” Marty, bo ojciec na pewno ten wątek poruszy, ale co tam…
„Powód, żeby ją sprać tak czy siak się znajdzie, nie ten to inny. Dostanie w końcu to, co się jej należy, ale na razie trzeba pomyśleć, jak tu rozegrać, żeby choć u rodziców zachować twarz. Potem pomyślę, co zrobić z Rudym i resztą.”
Tak było, jak się spodziewał. Zaraz po powrocie ojca z pracy poprosił go o rozmowę. Tata był raczej zaskoczony, albowiem Maciek był w takim wieku, w jakim rzadko szuka się pomocy u rodziców, chyba że nastolatek znalazł się „w czarnej dupie”, jak mówił pewien znany aktor w jednym filmie.
– Więc – zagaił ojciec – Co zmalowałeś?
Maciek szczerze opowiedział wszystko. ÂŁącznie ze sprawą SMSa od Moniki. Tylko kwestię tego, że śni o tej dziewczynie pominął.
– Myślę, że powinieneś spotkać się z Moniką. Ona i tak wie, że się zsiusiałeś, więc nic gorszego już cię nie spotka. Strach ma wielkie oczy, Maćku, a w tej sytuacji chowanie głowy w piasek na pewno ci nie pomoże. – tata Maćka wyszedł do kuchni, po chwili wrócił ze szklanką wody w ręku, po czym znów się odezwał – To powiadasz, że Marta cię szantażuje. No to z nią sobie też porozmawiam, jak wróci do domu, nie martw się. Tylko pamiętaj: żadnego odgrywania się. Jest od ciebie młodsza i w dodatku dziewczynka. Zostaw mi całą sprawę.
– Dobrze tato. Ale mamie nic nie powiesz? – rzekł Maciej
– A wolisz, żeby się dowiedziała od Marty? Chyba nie, co? No. To ja jej powiem co i jak, a ty zadzwoń do tej…
– Moniki – podpowiedział chłopiec
– Właśnie. I pogadaj z nią. Jeśli to dobra przyjaciółka, to zrozumie.
Maciek postanowił nie czekać dłużej.
Kontynuować???
- old_szmugglarz
- Posty: 267
- Rejestracja: 29 sierpnia 2016, 20:11 - pn
- Lokalizacja: Wawa
- Kontakt:
Odp: Klasowa piękność
Pewnie, że tak
Odp: Klasowa piękność
O matko, przecież to jedno z moich ulubionych opowiadań, jasne, kontynuuj...
Wiesz chętnie poczytam kontynuację po latach tej opowieści, może pomyślisz czy by do tego nie wrócić ?
Wiesz chętnie poczytam kontynuację po latach tej opowieści, może pomyślisz czy by do tego nie wrócić ?
Odp: Klasowa piękność
Chciałbym zobaczyć dalsze odcinki tego opowiadania jest po prostu prześwietne
Odp: Klasowa piękność
[quote author=Maya link=topic=34.msg113#msg113 date=1503248786]
O matko, przecież to jedno z moich ulubionych opowiadań, jasne, kontynuuj...
Wiesz chętnie poczytam kontynuację po latach tej opowieści, może pomyślisz czy by do tego nie wrócić ?
[/quote]
Myślę o tym. Możliwe że w tym tygodniu coś się "ruszy" w tym temacie.
O matko, przecież to jedno z moich ulubionych opowiadań, jasne, kontynuuj...
Wiesz chętnie poczytam kontynuację po latach tej opowieści, może pomyślisz czy by do tego nie wrócić ?
[/quote]
Myślę o tym. Możliwe że w tym tygodniu coś się "ruszy" w tym temacie.
Odp: Klasowa piękność
Odcinek 4. Co ty tam ukrywasz…?
Monika wreszcie miała dość wzdychań. Tym bardziej, że robiło się już dość późno, a musiała wyjść po bardzo ważny sprawunek. Zawsze robiła to popołudniami, kiedy ruch na osiedlu powoli ustawał. Ostatni raz spojrzała na zdjęcie Maćka.
„I pomyśleć, że oglądałam to całe Euro, ba nawet wiem co to jest spalony, a on…” – poczuła, że oczy jej zawilgotniały. Dlaczego los jest taki niesprawiedliwy…
Monika wiedziała, że jest jeśli nie najładniejszą, to jedną z najładniejszych dziewczyn w całym gimnazjum. Oglądali się za nią nawet chłopcy z III! Nie mówiąc już o dzieciakach z pierwszej klasy, a nawet niektórych szóstoklasistach z pobliskiej podstawówki. Ona jednak nie mogła z nikim się umówić. Bo przecież…
– Państwa córka jest zdrowa i prawidłowo zbudowana – powiedział lekarz, do którego matka zabrała ją po wywiadówce na półrocze, kiedy okazało się, że Monika z piatkowej uczennicy stała się trójkową. – Myślę, że problemy z moczeniem się Moniki mają tło nerwicowe. Córka powinna mieć więcej relaksu, wypiszę jej również zaświadczenie, aby mogła częściej wychodzić do toalety podczas zajęć w szkole. A na razie, niech może nosi pieluszki? Tak na wszelki wypadek – dodał na zakończenie doktor.
– Pie…luszki? – wyjąkała wówczas Monia – Jak to pieluszki? Jak niemowlę?
Ale w tym momencie poczuła znajome ciepło w majtkach i strumyk ciepłego moczu popłynął po obydwu nogach dziewczyny.
– No i co? – zapytała mama – Znów się zsikałaś. Idziemy do apteki.
– Proszę nie obwiniać córki i nie krzyczeć na nią – rzekł doktor, ale skutek był taki, że to, co pozostało w pierwszej chwili w pęcherzu Moniki, znalazło się teraz w jej majteczkach. Dziewczyna rozpłakała się i długo nie mogła się opanować. Na szczęście była tego dnia ostatnią pacjentką w przychodni i nie musiała się obawiać, że ktoś w poczekalni usłyszy jej płacz, a potem, zainteresowawszy się co się stało, odkryje jej mokrą tajemnicę. Od tamtej pory, a minęło przecież całe półrocze, Monika chodziła w pieluszkach. I trzeba przyznać, że świadomość zabezpieczenia w razie wpadki spowodowała, że znów nabrała dawnej pewności. Przestała wychodzić z klasy podczas klasówek, poprawiła oceny. Przed tą nieszczęsną wywiadówką często prosiła nauczyciela o pozwolenie wyjścia, ale rzadko otrzymywała zgodę, więc oddawała sprawdzian w takim momencie, w jakim nastąpiło parcie na pęcherz, stąd nie miała raczej szans na dobre stopnie.
Monika wstała wreszcie od komputera. Poszła do łazienki, sprawdziła, że pampers był suchy. Zdjęła go, bo nosiła już kilka godzin, a lato jest przecież upalne. Wyciągnęła z szafki ostatnią pieluszkę, zrobiła siusiu i założyła „ochronę”. Następnie ubrała się i wyszła.
Mieszkała na trzecim piętrze. Schodząc usłyszała, że ktoś ciężko wchodzi po schodach na górę. Była już na pierwszym, gdy nagle wpadł na nią pełnym impetem… Maciek. Ale jakże był inny niż zazwyczaj. Głowę miał opuszczoną tak, że nie widział nic przed sobą, dlatego też wpadł na Monię. Uderzenie było tak silne, że omal nie spadła ze schodów. Zatoczyła się i usiłując złapać równowagę, minęła chłopca. Na jego spodniach dojrzała wyraźną plamę w okolicach kroku i na nogawce. Zatrzymała się i przyjrzała się mu uważniej. Nie miała tez wątpliwości, że dobrze widzi. Zresztą, charakterystycznego zapachu moczu nie da się ukryć. Zawołała chłopaka po imieniu, a gdy z nim rozmawiała dostrzegła, że starał sie tak stawać, aby być do niej bokiem…
Monika aż za dobrze wiedziała, co chciał przed nią ukryć Maciek – chłopak, który się jej podobał (i któremu ona też się podobała, tak przecież mówi Gabryśka….
Postanowiła, że gdy wróci do domu, postara się w jakikolwiek sposób dotrzeć do niego. Może uda się jej go pocieszyć, a wtedy… Cała sytuacja w jakiej znajdowała się klasowa piękność nabierała zupełnie innych kolorów
Monika wreszcie miała dość wzdychań. Tym bardziej, że robiło się już dość późno, a musiała wyjść po bardzo ważny sprawunek. Zawsze robiła to popołudniami, kiedy ruch na osiedlu powoli ustawał. Ostatni raz spojrzała na zdjęcie Maćka.
„I pomyśleć, że oglądałam to całe Euro, ba nawet wiem co to jest spalony, a on…” – poczuła, że oczy jej zawilgotniały. Dlaczego los jest taki niesprawiedliwy…
Monika wiedziała, że jest jeśli nie najładniejszą, to jedną z najładniejszych dziewczyn w całym gimnazjum. Oglądali się za nią nawet chłopcy z III! Nie mówiąc już o dzieciakach z pierwszej klasy, a nawet niektórych szóstoklasistach z pobliskiej podstawówki. Ona jednak nie mogła z nikim się umówić. Bo przecież…
– Państwa córka jest zdrowa i prawidłowo zbudowana – powiedział lekarz, do którego matka zabrała ją po wywiadówce na półrocze, kiedy okazało się, że Monika z piatkowej uczennicy stała się trójkową. – Myślę, że problemy z moczeniem się Moniki mają tło nerwicowe. Córka powinna mieć więcej relaksu, wypiszę jej również zaświadczenie, aby mogła częściej wychodzić do toalety podczas zajęć w szkole. A na razie, niech może nosi pieluszki? Tak na wszelki wypadek – dodał na zakończenie doktor.
– Pie…luszki? – wyjąkała wówczas Monia – Jak to pieluszki? Jak niemowlę?
Ale w tym momencie poczuła znajome ciepło w majtkach i strumyk ciepłego moczu popłynął po obydwu nogach dziewczyny.
– No i co? – zapytała mama – Znów się zsikałaś. Idziemy do apteki.
– Proszę nie obwiniać córki i nie krzyczeć na nią – rzekł doktor, ale skutek był taki, że to, co pozostało w pierwszej chwili w pęcherzu Moniki, znalazło się teraz w jej majteczkach. Dziewczyna rozpłakała się i długo nie mogła się opanować. Na szczęście była tego dnia ostatnią pacjentką w przychodni i nie musiała się obawiać, że ktoś w poczekalni usłyszy jej płacz, a potem, zainteresowawszy się co się stało, odkryje jej mokrą tajemnicę. Od tamtej pory, a minęło przecież całe półrocze, Monika chodziła w pieluszkach. I trzeba przyznać, że świadomość zabezpieczenia w razie wpadki spowodowała, że znów nabrała dawnej pewności. Przestała wychodzić z klasy podczas klasówek, poprawiła oceny. Przed tą nieszczęsną wywiadówką często prosiła nauczyciela o pozwolenie wyjścia, ale rzadko otrzymywała zgodę, więc oddawała sprawdzian w takim momencie, w jakim nastąpiło parcie na pęcherz, stąd nie miała raczej szans na dobre stopnie.
Monika wstała wreszcie od komputera. Poszła do łazienki, sprawdziła, że pampers był suchy. Zdjęła go, bo nosiła już kilka godzin, a lato jest przecież upalne. Wyciągnęła z szafki ostatnią pieluszkę, zrobiła siusiu i założyła „ochronę”. Następnie ubrała się i wyszła.
Mieszkała na trzecim piętrze. Schodząc usłyszała, że ktoś ciężko wchodzi po schodach na górę. Była już na pierwszym, gdy nagle wpadł na nią pełnym impetem… Maciek. Ale jakże był inny niż zazwyczaj. Głowę miał opuszczoną tak, że nie widział nic przed sobą, dlatego też wpadł na Monię. Uderzenie było tak silne, że omal nie spadła ze schodów. Zatoczyła się i usiłując złapać równowagę, minęła chłopca. Na jego spodniach dojrzała wyraźną plamę w okolicach kroku i na nogawce. Zatrzymała się i przyjrzała się mu uważniej. Nie miała tez wątpliwości, że dobrze widzi. Zresztą, charakterystycznego zapachu moczu nie da się ukryć. Zawołała chłopaka po imieniu, a gdy z nim rozmawiała dostrzegła, że starał sie tak stawać, aby być do niej bokiem…
Monika aż za dobrze wiedziała, co chciał przed nią ukryć Maciek – chłopak, który się jej podobał (i któremu ona też się podobała, tak przecież mówi Gabryśka….
Postanowiła, że gdy wróci do domu, postara się w jakikolwiek sposób dotrzeć do niego. Może uda się jej go pocieszyć, a wtedy… Cała sytuacja w jakiej znajdowała się klasowa piękność nabierała zupełnie innych kolorów
Odp: Klasowa piękność
Odcinek 5. Co tu tak ładnie pachnie???
Następnego dnia od samego rana Maciek nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Od chwili, gdy wstał z łóżka użerał się zresztą z Martą. Siostra musiała dostać dobre kazanie od ojca, bo gdy tylko spotkali się w kuchni, wypaliła:
– Ale z ciebie skarzypyta. Nie dość, że siusiumajtek! – to ostatnie słowo bardzo się dziewczynce spodobała, bo przez następnie kilka minut ciągle je powtarzała.
Maciej puszczał te docinku mimo uszu. Zadowolony był głównie z tego, że Marta nic juz od niego nie może „wydębić”, pod pretekstem, że poskarży na niego rodzicom.
„Kurcze, dobrze zrobiłem, że pogadałem z ojcem” – usmiechał się w duchu do swoich myśli. A te nie krążyły wokół rozmowy z rodzicem. Były znacznie przyjemniejsze. Oto, gdy ojciec wyrzekł ostatnie słowa, Maciej poszedł do siebie i od razu zadzwonił do Moniki. Ta nie wydawała się specjalnie zaskoczona. Nie chciała rozmawiać przez telefon, no to akurat było jasne dla chłopaka, przeciez nie była sama w domu. Nuż jej rodzice usłyszeliby, gdyby wspomniała coś o zsiusianiu się w majtki? Natomiast powiedziała, aby jutro (tzn. dziś… do niej przyszedł. I Maciek o niczym innym juz nie myslał, tylko o tej chwili, gdy wejdzie do pokoju Moniki.
Nareszcie nadeszła ta godzina, kiedy chłopak miał zapukać do jej drzwi. Monia otworzyłła, okazało się, że była sama w domu. Rodzice jej wyszli do znajomych na cotygodniową partyjkę brydża. Tak w każdym razie twierdziła sama Monika.
– Chodź do mojego pokoju – rzekła na powitanie – Rozgość się, ja zaraz wrócę. Chcesz coli?
– Tak, chętnie – Maciej przełknął ślinę.
Gdy wszedł do pokoju Moniki, w jego nozdrza uderzył dziwny, ale bardzo przyjemny zapach. Rozejrzał się ciekawie, bo nigdy nie był w pokoju, w którym mieszkała dziewczyna. Oczywiście nie licząc pokoju Marty, ale to przecież nie dziewczyna, tylko złośliwa gówniara. I do tego młodsza siostra… Tymczasem lustracja pomieszczenia dała ciekawy rezultat: na biurku dopalał się jakiś przedmiot dość obficie dymiąc. To właśnie ów dym był źródłem zapachu panującego w sypialni. Maciek usłyszał szum spuszczanej w toalecie wody, po chwili krzatanie w pomieszczeniu obok. Nieco później za drzwiami rozległy się ciche kroki. Maciek zdążył jeszcze zauważyć leżącą na łóżku książkę. Przeczytał tytuł: „Niebieski płomień na koszmary”, czy jakoś tak…
W tej chwili do pokoju weszła Monia niosąc dwie szklanki pełne coli, w których pobrzękiwały również kostki lodu.
– Fajnie mieszkasz – zagaił chłopak.
Monika popiła nieco zimnego napoju i odrzekła:
– Cieszę się, że ci się podoba – poczym spojrzała na biurko, lekko zarumieniła się i sprzątnęła resztki kadzidełka o zapachu drzewa sandałowego, ono to bowiem było tym płonącym przedmiotem.
– Co to jest? – zapytał, widząc to, Maciek.
– To… Kadzidełko – odrzekła nieśmiało dziewczyna.
– ÂŁadnie pachnie – zauważył chłopak.
– Maskuje przykre zapachy – dodała Monia.
– Nie czuję tu żadnych przykrych zapachów – rzekł Maciej i nagle się zaczerwienił po uszy – chyba nie chcesz powiedzieć, że ja brzydko pachnę?!
– Jasne, że nie – Monika roześmiała się serdecznie – Po prostu często ich używam, aby nie było czuć…
– Czego?
Ale Monika w tej chwili, jakby zmieniając temat, sięgnęła po książkę leżącą na łóżku.
– To moja ulubiona książka od jakiegoś czasu – rzekła tonem, jakby chciała się przed nim usprawiedliwić.
– A co jest w niej takiego? – zapytał Maciek, zupełnie zapomniawszy o kadzidełkach.
– Najlepiej sam zobacz. Przeczytaj pierwszy i drugi rozdział.
Maciek otworzył książkę. Oczami przebiegał linijki tekstu. W miarę jak czytał, gasł na jego twarzy uśmiech, a pojawiało się coraz większe zdumienie. Wreszcie doszedł do końca fragmentu, który kazała mu przeczytać Monika
Następnego dnia od samego rana Maciek nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Od chwili, gdy wstał z łóżka użerał się zresztą z Martą. Siostra musiała dostać dobre kazanie od ojca, bo gdy tylko spotkali się w kuchni, wypaliła:
– Ale z ciebie skarzypyta. Nie dość, że siusiumajtek! – to ostatnie słowo bardzo się dziewczynce spodobała, bo przez następnie kilka minut ciągle je powtarzała.
Maciej puszczał te docinku mimo uszu. Zadowolony był głównie z tego, że Marta nic juz od niego nie może „wydębić”, pod pretekstem, że poskarży na niego rodzicom.
„Kurcze, dobrze zrobiłem, że pogadałem z ojcem” – usmiechał się w duchu do swoich myśli. A te nie krążyły wokół rozmowy z rodzicem. Były znacznie przyjemniejsze. Oto, gdy ojciec wyrzekł ostatnie słowa, Maciej poszedł do siebie i od razu zadzwonił do Moniki. Ta nie wydawała się specjalnie zaskoczona. Nie chciała rozmawiać przez telefon, no to akurat było jasne dla chłopaka, przeciez nie była sama w domu. Nuż jej rodzice usłyszeliby, gdyby wspomniała coś o zsiusianiu się w majtki? Natomiast powiedziała, aby jutro (tzn. dziś… do niej przyszedł. I Maciek o niczym innym juz nie myslał, tylko o tej chwili, gdy wejdzie do pokoju Moniki.
Nareszcie nadeszła ta godzina, kiedy chłopak miał zapukać do jej drzwi. Monia otworzyłła, okazało się, że była sama w domu. Rodzice jej wyszli do znajomych na cotygodniową partyjkę brydża. Tak w każdym razie twierdziła sama Monika.
– Chodź do mojego pokoju – rzekła na powitanie – Rozgość się, ja zaraz wrócę. Chcesz coli?
– Tak, chętnie – Maciej przełknął ślinę.
Gdy wszedł do pokoju Moniki, w jego nozdrza uderzył dziwny, ale bardzo przyjemny zapach. Rozejrzał się ciekawie, bo nigdy nie był w pokoju, w którym mieszkała dziewczyna. Oczywiście nie licząc pokoju Marty, ale to przecież nie dziewczyna, tylko złośliwa gówniara. I do tego młodsza siostra… Tymczasem lustracja pomieszczenia dała ciekawy rezultat: na biurku dopalał się jakiś przedmiot dość obficie dymiąc. To właśnie ów dym był źródłem zapachu panującego w sypialni. Maciek usłyszał szum spuszczanej w toalecie wody, po chwili krzatanie w pomieszczeniu obok. Nieco później za drzwiami rozległy się ciche kroki. Maciek zdążył jeszcze zauważyć leżącą na łóżku książkę. Przeczytał tytuł: „Niebieski płomień na koszmary”, czy jakoś tak…
W tej chwili do pokoju weszła Monia niosąc dwie szklanki pełne coli, w których pobrzękiwały również kostki lodu.
– Fajnie mieszkasz – zagaił chłopak.
Monika popiła nieco zimnego napoju i odrzekła:
– Cieszę się, że ci się podoba – poczym spojrzała na biurko, lekko zarumieniła się i sprzątnęła resztki kadzidełka o zapachu drzewa sandałowego, ono to bowiem było tym płonącym przedmiotem.
– Co to jest? – zapytał, widząc to, Maciek.
– To… Kadzidełko – odrzekła nieśmiało dziewczyna.
– ÂŁadnie pachnie – zauważył chłopak.
– Maskuje przykre zapachy – dodała Monia.
– Nie czuję tu żadnych przykrych zapachów – rzekł Maciej i nagle się zaczerwienił po uszy – chyba nie chcesz powiedzieć, że ja brzydko pachnę?!
– Jasne, że nie – Monika roześmiała się serdecznie – Po prostu często ich używam, aby nie było czuć…
– Czego?
Ale Monika w tej chwili, jakby zmieniając temat, sięgnęła po książkę leżącą na łóżku.
– To moja ulubiona książka od jakiegoś czasu – rzekła tonem, jakby chciała się przed nim usprawiedliwić.
– A co jest w niej takiego? – zapytał Maciek, zupełnie zapomniawszy o kadzidełkach.
– Najlepiej sam zobacz. Przeczytaj pierwszy i drugi rozdział.
Maciek otworzył książkę. Oczami przebiegał linijki tekstu. W miarę jak czytał, gasł na jego twarzy uśmiech, a pojawiało się coraz większe zdumienie. Wreszcie doszedł do końca fragmentu, który kazała mu przeczytać Monika
Odp: Klasowa piękność
Odcinek 6. Co było w książce…
– Nic nie rozumiem – rzekł Maciej.
– No to przeczytaj jeszcze 3. rozdział – odrzekła Monika.
Maciek zabrał się do czytania bez specjalnego entuzjazmu. Jednakże kiedy doszedł do fragmentu na temat kadzidełek, spojrzał zdumiony na dziewczynę.
– Zrozumiałeś? – zapytała.
– Mo…czysz się w łóżku? – Maćka zamurowało
– Gorzej… – rzekła szczerze Monia. I pokrótce opowiedziała chłopakowi, jaki ma problem. On słuchał uważnie, a kiedy skończyła westchnął głęboko i rzekł:
– A ja głupi się martwię tym, że raz mi się zdarzyło… Tylko, że o twojej chorobie nikt nie wie, a o tym, że ja się zlałem wiedzą wszyscy.
– No, to chyba bilans wyszedł na zero – roześmiała się Monisia – A teraz powiedz mi, jak to było. Zobaczysz, że zaraz ci ulży. Maciek zaczął opowieść i w miarę, jak mówił sam sobie dziwił się, że idzie mu to bardzo lekko. Wreszcie doszedł do momentu, kiedy wpadł na dziewczynę na schodach. Kolejny raz zaczął ją przepraszać. Monika zaś rzekła:
– Przeprosiny przyjęte. Ja od razu zauważyłam, że miałeś zmoczone spodnie i że chciałeś to przede mną ukryć. Wiesz, mi się też zdażyło nieraz, że zsikałam się w majtki, a potem spotykałam znajome osoby. Wiem, jak wtedy człowiek próbuje ten fakt ukryć… Ale ja ci jeszcze nie powiedziałam najważniejszego – po co wtedy szłam i to spiesząc się bardzo.
Maćka trochę te słowa zdumiały, ale ciekawość wzięła w tym momencie górę w nastolatku, bo zapytał:
– To po co szłaś?
Monika jednak ociągała się z odpowiedzią. Maciek postanowił inaczej ją zachęcic do tego ostatniego, najważniejszego zwierzenia.
– Wiesz – rzekł – że bardzo mi się podobasz?
Monika zaczerwieniła się jak piwonia.
– Ty mi też… – rzekła prawie szeptem – I wiedziałam, bo Gabryśka mi powiedziała, że Patryk jej powiedział, że ty… – A chciałabyś chodzic ze mną? – zapytał odważniej chłopak
– Tak – bez zastanowienia powiedziała Monia – ale… nie wiem, czy po tym, co ci powiem, będziesz jeszcze chciał chodzić ze mną… Widzisz, po tym, jak na półrocze miałam dużo trój, mama poszła ze mną do lekarza.
– Czekaj, coś mi się przypomniało: ty zawsze pierwsza oddawałaś klasówy, mysleliśmy, że z ciebie zrobił się straszny kujon, a nikomu nie chciałaś podpowiadać. A ty…
– … a mi nauczyciele nie pozwalali wychodzić do kibelka wtedy, kiedy musiałam, bo kazali skończyć pisać. Przecież nie mogłam zsikać się przy całej klasie, więc oddawałam wcześniej i wychodziłam.
– No i co ci powiedział te lekarz? Monika nie rzekła od razu. Nagle zbladła lekko, po chwili podeszła do biurka i zapaliła nowe kadzidełko. Wreszcie opanowała się i wyrzuciła z siebie swój sekret: – Lekarz kazał mi nosić pieluchy. Maciek na moment oniemiał
– Nic nie rozumiem – rzekł Maciej.
– No to przeczytaj jeszcze 3. rozdział – odrzekła Monika.
Maciek zabrał się do czytania bez specjalnego entuzjazmu. Jednakże kiedy doszedł do fragmentu na temat kadzidełek, spojrzał zdumiony na dziewczynę.
– Zrozumiałeś? – zapytała.
– Mo…czysz się w łóżku? – Maćka zamurowało
– Gorzej… – rzekła szczerze Monia. I pokrótce opowiedziała chłopakowi, jaki ma problem. On słuchał uważnie, a kiedy skończyła westchnął głęboko i rzekł:
– A ja głupi się martwię tym, że raz mi się zdarzyło… Tylko, że o twojej chorobie nikt nie wie, a o tym, że ja się zlałem wiedzą wszyscy.
– No, to chyba bilans wyszedł na zero – roześmiała się Monisia – A teraz powiedz mi, jak to było. Zobaczysz, że zaraz ci ulży. Maciek zaczął opowieść i w miarę, jak mówił sam sobie dziwił się, że idzie mu to bardzo lekko. Wreszcie doszedł do momentu, kiedy wpadł na dziewczynę na schodach. Kolejny raz zaczął ją przepraszać. Monika zaś rzekła:
– Przeprosiny przyjęte. Ja od razu zauważyłam, że miałeś zmoczone spodnie i że chciałeś to przede mną ukryć. Wiesz, mi się też zdażyło nieraz, że zsikałam się w majtki, a potem spotykałam znajome osoby. Wiem, jak wtedy człowiek próbuje ten fakt ukryć… Ale ja ci jeszcze nie powiedziałam najważniejszego – po co wtedy szłam i to spiesząc się bardzo.
Maćka trochę te słowa zdumiały, ale ciekawość wzięła w tym momencie górę w nastolatku, bo zapytał:
– To po co szłaś?
Monika jednak ociągała się z odpowiedzią. Maciek postanowił inaczej ją zachęcic do tego ostatniego, najważniejszego zwierzenia.
– Wiesz – rzekł – że bardzo mi się podobasz?
Monika zaczerwieniła się jak piwonia.
– Ty mi też… – rzekła prawie szeptem – I wiedziałam, bo Gabryśka mi powiedziała, że Patryk jej powiedział, że ty… – A chciałabyś chodzic ze mną? – zapytał odważniej chłopak
– Tak – bez zastanowienia powiedziała Monia – ale… nie wiem, czy po tym, co ci powiem, będziesz jeszcze chciał chodzić ze mną… Widzisz, po tym, jak na półrocze miałam dużo trój, mama poszła ze mną do lekarza.
– Czekaj, coś mi się przypomniało: ty zawsze pierwsza oddawałaś klasówy, mysleliśmy, że z ciebie zrobił się straszny kujon, a nikomu nie chciałaś podpowiadać. A ty…
– … a mi nauczyciele nie pozwalali wychodzić do kibelka wtedy, kiedy musiałam, bo kazali skończyć pisać. Przecież nie mogłam zsikać się przy całej klasie, więc oddawałam wcześniej i wychodziłam.
– No i co ci powiedział te lekarz? Monika nie rzekła od razu. Nagle zbladła lekko, po chwili podeszła do biurka i zapaliła nowe kadzidełko. Wreszcie opanowała się i wyrzuciła z siebie swój sekret: – Lekarz kazał mi nosić pieluchy. Maciek na moment oniemiał