Bo wreszcie mamy prawdziwe lato, przynajmniej u mnie a w dodatku ten tydzień miałam wolny więc trochę tego było, czas nadrobić zaległości.

W ubiegłą sobotę od rana napełniałam pęcherz będąc w białych skarpetkach, jasnych majtkach i białym podkoszulku, gdy pęcherz w południe był już dosyć pełny założyłam na to zdobyczną za małą santynową pidżamę wraz z kapciami również dwa numery za małymi i powoli wzięłam się za zniszczenie tego, sama pidżama i spodnie dosyć łatwo dały się rozerwać robiąc w nich różne wygibasy i przysiady za to kapcie mimo że za małe przetrwały chodzenie, odsiedziałam tak jakieś pół godziny i pęcherz był już pełniutki więc na to wszystko nałożyłam jeszcze również zdobyczny jednoczęściowy kombinezon z ociepleniem i po małym popuszczeniu natychmiast po jego ubraniu udałam się do wanny, w wannie po chwili uwolniłam zawartość pęcherza bez żadnego wstrzymywania więc oczywiście spodnie od pidżamy i kombinezon mimo ocieplenia nie dały rady tego wchłonąć więc zalałam także kapcie a i w wannie było żółto. Po wysikaniu się przyszedł czas na prysznic ale postanowiłam nie polewać się z zewnątrz z racji ubioru tylko lekko rozpięłam kombinezon i włożyłam "słuchawkę" od prysznica do środka, najpierw z przodu a później z tyłu, sama woda też sączyła się bardzo wolno aby ocieplenie dawało radę ją wchłonąć, całkiem przyjemne było to, że z zewnątrz wyglądałam na suchą za to ubrania stawały się coraz cięższe pod wpływem nasiąkania wodą. Gdy już wszystko było doszczętnie przemoczone postanowiłam polać się już solidnym strumieniem od zewnątrz. Na koniec pochodziłam trochę w wannie i o ile kapcie na sucho wytrzymały, że noszę dwa rozmiary większe to na mokro już nie, udało się je również rozerwać. Pidżama i kapcie poszły do śmieci a kombinezon po wysuszeniu może jeszcze użyję.

W niedzielę był tylko zwykły prysznic w typowym stroju domowym więc podkoszulek, bluzka, majtki, legginsy, skarpetki i skórzane kapcie więc nie ma się o czym zbytnio rozpisywać ot, po prostu w wannie wszystko powoli przemokło po czym poszło do prania a ja przebrałam się w świeże i suche.

We wtorek było ciepło więc w białych skarpetkach i czarnych butach slip on poszłam na spacer z rana, mimo trasy lekko trawiastej i rosy buty prawie nie przemokły jak doszłam do celu jednak jak pisałam już dawno temu, przechodzę później przez małą rzeczkę i tak buty już udało się doszczętnie przemoczyć, jednak było około 27 stopni więc zanim doszłam do domu już trochę przeschły, oczywiście w domu znowu je umyłam bo były solidnie pokurzone jak to idąc szutrowymi ścieżkami w mokrych butach.
Znowu wyraźnie ciepło i co najważniejsze słonecznie było w czwartek ale tym razem postanowiłam się jak również już dawno temu pisałam rozprawić ze starszymi kapciami skórzanymi które były już trochę noszone a poza tym jakoś są na mnie na styk rozmiarem więc po ubraniu skarpetek i owych kapci wymoczyłam stopy solidnie w misce wody a następnie udałam się na słońce, jako, że jak pisałam to prawdziwa skóra oraz były dla mnie na styk rozmiarowo dosyć szybko przemoczone kapcie mocno ogrzewane słońcem zaczęły się kurczyć. Jako, że cały czas trzymałam je na stopach to skóra zaczęła pękać. Ostatecznie gdy już były suche, spękane i czułam, że małe, pochodziłam w nich jeszcze co doszczętnie je rozerwało także poszły do śmieci.
Dzisiaj z rana zrobiłam prawie kopię sytuacji z wtorku. Jednak tym razem do białych skarpet dobrałam skórzane czarne klapki z zakrytymi palcami które postanowiłam już przeznaczyć tylko do zabaw. Poszłam tą samą trasą i również z rana, dzisiaj rosy na trawie było mniej niż we wtorek więc mimo, że miałam klapki to z zewnątrz były mokrawe jednak w środku skarpetki były suche jak już dotarłam na miejsce. Z rana w tygodniu nikt tam raczej nie bywa więc postanowiłam tym razem nie przechodzić od razu przez rzekę ale przysiadłam na brzegu i postanowiłam trochę powoli pomoczyć a raczej przemoczyć buty. Jednak jest tam średnio wygodny dostęp do wody siedząc więc po początkowym zanurzaniu przodu klapek tak aby nie wlać wody do środka bo sprawdzałam czy przesiąkną i po chyba trzecim razie wyjmując z wody klapek mi spadł i nabrał wody do środka jako, że jak pisałam dostęp jest ciężki to musiałam już poświęcić skarpetkę na tej stopie i weszłam w wodę aby go wyjąc więc jeden był przemoczony a drugi nie, skóra nie chciała przemoknąć a już trochę czasu tam spędziłam więc pokręciłam się chwilę w jednym mokrym i jednym suchym w środku po czym przeszłam na drugą stronę gdzie już przy drugim kroku także ten suchy dołączył do mokrego. Po wszystkim tak jak we wtorek wróciłam do domu, klapki i skarpetki były również pokurzone choć prawie wyschły więc po powrocie weszłam do wanny, obmyłam wszystko prysznicem po czym skarpetki do prania a klapki do teraz się suszą, nie wiem czy jeszcze coś z nich będzie. Wracając nie wyglądały najlepiej po tej kąpieli.
