Jako, że właśnie trwają Targi Polagra - przypominam moją humoreskę na ten temat
Część pierwsza
To był na pozór zwyczajny wrześniowy dzień, choć musiałem co jakiś czas spoglądać na kalendarz, aby utwierdzić się w przekonaniu, że to jednak początek jesieni. Za oknem panował tropikalny niemal upał. Siedziałem w swoim biurze słuchając jak za ścianą moja partnerka rozmawia przez telefon. No właśnie.
Wypada się przedstawić. Nazywam się Daniel Leśniewski i jestem prywatnym detektywem. Jakiś czas temu poznałem Alex, z którą wspólnie prowadzę agencję. Alex Bell naprawdę nazywa się Ola Dzwonkowska, ale sami przyznacie, że po angielsku brzmi znacznie lepiej. To był pomysł Alex, aby naszą agencję nazwać „AB & DL Private Detectives”.
Zatem, siedziałem i słuchałem odgłosów zza ściany, gdy nagle ktoś zastukał do moich drzwi.
– Proszę wejść – usłyszałem swój własny głos.
Drzwi się otworzyły i weszła…
To było jak zstąpienie anioła, jak wybuch supernowej, jak… no po prostu brakło mi słów nawet aby w myślach to określić. Była piękna. Miała lekko oliwkową cerę, prawie czarne włosy i piwne, nie – ciemnobrązowe oczy. Można rzec ideał kobiecej urody, jeśli o mnie chodzi.
Ona zaś stanęła przede mną i uśmiechnęła się smutno. Spojrzałem na nią i ujrzałem swoje odbicie w jej tęczówkach, a może chciałem aby tak było, bo już się rozmarzyłem na jej temat.Jednak jej słowa sprawiły, że brutalnie wróciła szara rzeczywistość.
– Chciałabym aby odnalazł pan mojego chłopaka. Nie ma go od dwóch dni.
– Pani… chłopaka? Tak? Od dwóch dni?
– Czy niejasno się wyraziłam? – w jej głosie zabrzmiała nuta irytacji
– Ależ nie, chciałem jedynie zebrać myśli.
– Czy już je pan zebrał? – tym razem wyczułem ironię w jej głosie
– Tak. Proszę mi opowiedzieć coś więcej.
Z jej informacji dowiedziałem się, że jej chłopak wyszedł z domu z zamiarem odwiedzenia targów Polagra. Od tamtej pory nikt go nie widział. Podała mi dokładny rysopis, włącznie z informacją, gdzie na jego ciele znajduje się tatuaż z jej imieniem i nie było to bynajmniej ramię.
„Obym nie musiał tego sprawdzać” – pomyślałem.
Wymieniłem cenę za usługę. Potencjalnej klientce zrzedła mina.
– Nie myślałam, że to aż tyle kosztuje. Przecież musi pan tylko wejść na teren Targów Poznańskich i znaleźć mojego Misia. Dlaczego aż 10 tysięcy?
– Cóż, prowadzenie agencji w centrum Poznania kosztuje – uśmiechnąłem się kwaśno.
– Zgadzam się na 8 tysięcy – dziewczyna nie dawała za wygraną
– Ceny nie podlegają… – zacząłem, ale widząc, że ma łzy w oczach dałem za wygraną.
Ustalenie zaliczki wpłaconej natychmiast nie nastręczyło już tylu problemów. Poprosiłem jeszcze o zdjęcie poszukiwanego.
– Jednakże wolałbym fotografię w ubraniu – dodałem jeszcze.
Obiecała przesłać mailem.
Już miała wychodzić. Usłyszałem, że za drzwiami pojawiła się Alex. Klientka sięgnęła do klamki, gdy nagle padło zaskakujące pytanie:
– Czy nosi pan pieluszki?
– że co proszę?! – myślałem, że rzuciło mi się na uszy.
– No… – zaczerwieniła się po koniuszki ślicznych małżowin usznych – DL, to znaczy…
– Niech pani już idzie. Widzę, że musi pani odpocząć i wziąć się w garść.
***
– Dziś jest pierwszy dzień jesieni – rzekła Alex, gdy szliśmy ulicą św. Marcin w kierunku kampusu uniwersyteckiego.
– Naprawdę? – udałem zdziwienie – Jak dla mnie, dalej jest lato, a to że tam w horoskopie słońce weszło w znak Wagi…
Okazało się jednak, że miała rację. Liście na drzewach w Parku Mickiewicza zaczęły już przybierać jesienne barwy. Było bardziej czerwono i złoto, niż zielono.
Zdecydowaliśmy się iść pieszo, w końcu do MTP nie jest od nas aż tak daleko. Gdy doszliśmy na miejsce przywitał nas spory tłum ludzi usiłujących dostać się do środka.
Nasze licencje prywatnych detektywów okazały się zbyt słabym argumentem aby nas wpuszczono, musieliśmy więc odstać swoje w kolejce i w dodatku kupić bilety. W końcu jednak udało się wejść. Zostaliśmy zaopatrzeni w mapki, toteż szybko zorientowaliśmy się w sytuacji. Postanowiłem, że się rozdzielimy. Alex miała zacząć od pawilonu cukierniczego, a ja do mleczarskiego. Zamierzaliśmy spotkać się za dwie godziny przy wejściu. Miałem nadzieję, że już w trójkę. Myliłem się.
Upiór z Polagry
Odp: Upiór z Polagry
Część druga - ostatnia
– A był tu taki – usłyszałem od dwudziestego piątego zapytanego. Poprzednie dwadzieścia cztery osoby też powiedziały to samo. Tyle, że nikt go więcej nie widział. Rozpłynął się jak bryłka soli w wodzie. Zadzwoniłem do Alex. Miała mniej więcej takie same informacje.
Zaproponowała, abyśmy poszli na mięso.
– Na mięso? Głodna jesteś?
– Głuptasie. Na wystawę przemysłu mięsnego.
Sprawdziłem na mapie, który to pawilon i natychmiast tam poszedłem. Okazało się, że to był strzał w dziesiątkę. Gdy rozpytywałem na stoiskach, nagle podszedł do mnie jakiś goiść w mundurze.
– Pan jesteś z policji? – zapytał
– Nie. Jestem detektywem.
– A, detektyw. Jak ten, na R, jak mu tam…
– Tak, tak jak ten. Wiemy o kogo chodzi, nie będziemy tu nazwiskami rzucać – odrzekłem.
– Panie, mam dla pana informacje, ale to jest dla ludzi z tymi, no, z jajami.
– A pan tu kto?
– Security – powiedział, wymawiając nazwę przez „c”.
– No to co pan ma dla mnie?
– Panie. Ten gość, o którego pan pytasz, on tu był. Dwa dni temu.
– Rewelacja! – zawołałem i miałem nadzieję, że facet wyczuje kpinę w mym głosie.
– Panie, to jeszcze nic. Ale żeby zrozumieć prawdę, musisz pan zostać tu do zamknięcia targów.
– Do wieczora?
– Do jutrzejszego wieczora. Jak skończy się Polagra i wystawcy się pozwijają, wtedy pozna pan prawdę.
Zadzwoniła moja komórka. Dzwoniła moja klientka. Chciała abym zdał jej raport. Tu i teraz. Wyjaśniłem, że w tej chwili jest to niemożliwe, ale mam ślad.
– Spotkajmy się w hali dworca.
– Kiedy? – usłyszałem w słuchawce
– Za godzinę?
– Panie, za jaką godzinę, toć mówię, że musisz pan tu siedzieć do końca Polagry – wtrącił się pracownik ochrony.
– Zadzwonię do pani – rzuciłem w słuchawkę i rozłączyłem się, zły na ciecia, jak go zacząłem w myślach nazywać.
Tymczasem targi zaczęły pustoszeć. Nad stolicę Wielkopolski zaczęła nadciągać wieczorna szarówka.
Ochroniarz zabrał mnie i Alex do centrum monitoringu, posadził przed ekranami i kazał uważnie patrzeć. Mniej więcej po godzinie zobaczyliśmy TO!!!
Po pustawym pawilonie biegało jakieś stworzenie. Ni to człowiek, ni to małpa. Obraz z kamer przemysłowych nie pozwalał zauważyć zbyt dużo. Mieliśmy wrażenie, że gość ma ze dwa metry wzrostu, jest pokryty gęstym futrem – wyglądał jak Wookie z Gwiezdnych Wojen – i w dodatku jego jedyną odzież stanowił ogromny pampers.
– Co to jest?! – zapytała Alex drżącym głosem
– Upiór z Polagry – odpowiedział ochroniarz. – On tu jest każdego roku. Snuje się po stoiskach, straszy i zbiera co mu tylko w łapy wpadnie. Nażre się do woli, schleje jak świnia, a w czwartek, gdy kończy się ta cała szopka… znika.
– Masz jakiś pomysł? – zapytała Alex.
– Musimy go złapać – odpowiedziałem.
Ze słów ochroniarza wynikało, że jedynym sposobem złapania upiora jest zastawienie na niego pułapki. Dlatego musieliśmy spędzić noc na terenie Targów. Bladym świtem, gdy po upiorze nie było już śladu, Alex i ja przystąpiliśmy do dzieła. Nim Targi zostały ponownie otwarte dla zwiedzających, mieliśmy już zastawione pomysłowe łapki, które były zamaskowane tak, aby nikt postronny w nie nie wpadł.
***
Wieczorem zadzwoniłem do naszej klientki i poprosiłem, aby przyjechała na Targi. Nie miała na to zbyt wielkiej ochoty, lecz Alex wyjaśniła jej, że być może dowiemy się, co stało sie z jej chłopakiem. Przyjechała najszybciej jak to możliwe i co ważniejsze – zdążyła przed zamknięciem.
Cała sytuacja powtórzyła się dokładnie tak, jak poprzedniego dnia. Zanim jeszcze upiór pojawił się na monitorach, Alex wypytała dziewczynę o poszukiwanego chłopaka. Okazało się, że byli ze sobą dopiero od ośmiu miesięcy i na dobrą sprawę mało o nim wiedziała. I wtedy się to stało. Na jednym z monitorów pojawiła się znana nam już postać, a klientka padła zemdlona na podłogę.
Alex zaczęła cucić biedną dziewczynę, a ja chciałem pobiec do pawilonu, w którym grasował upiór, ale okazało się to niepotrzebne. Klientka odzyskała przytomność i wtedy się okazało, że upiór to był właśnie jej chłopak.
***
Pukanie do drzwi przywróciło mi świadomość. Przede mną stała dziewczyna, ta sama, która wynajęła nas do odszukania jej chłopaka na Polagrze. Spojrzałem na wyświetlacz komórki.
„Cholera, to mi się przyśniło…” – pomyślałem.
– Słucham panią – odezwałem się do dziewczyny.
– Nazywam się Paulina Piotrowska, jestem…
– Ach tak. Alex mówiła, że mamy nową wspólniczkę. A więc od teraz nasza agencja nazywa się AB, DL & PP.
– Na to wygląda – w drzwiach ukazała się twarz Alex.
I wszystko byłoby okej. Tylko następnego dnia do gabinetu Pauliny przyszedł klient. Gość, który chciał śledzić swoją żonę. I nie rozumiem czemu na odchodnym zapytał naszą nową wspólniczkę:
– Czy moczy pani majtki?
– Słucham?
– No, Pe-Pe, czyli… panty pissing…
– A był tu taki – usłyszałem od dwudziestego piątego zapytanego. Poprzednie dwadzieścia cztery osoby też powiedziały to samo. Tyle, że nikt go więcej nie widział. Rozpłynął się jak bryłka soli w wodzie. Zadzwoniłem do Alex. Miała mniej więcej takie same informacje.
Zaproponowała, abyśmy poszli na mięso.
– Na mięso? Głodna jesteś?
– Głuptasie. Na wystawę przemysłu mięsnego.
Sprawdziłem na mapie, który to pawilon i natychmiast tam poszedłem. Okazało się, że to był strzał w dziesiątkę. Gdy rozpytywałem na stoiskach, nagle podszedł do mnie jakiś goiść w mundurze.
– Pan jesteś z policji? – zapytał
– Nie. Jestem detektywem.
– A, detektyw. Jak ten, na R, jak mu tam…
– Tak, tak jak ten. Wiemy o kogo chodzi, nie będziemy tu nazwiskami rzucać – odrzekłem.
– Panie, mam dla pana informacje, ale to jest dla ludzi z tymi, no, z jajami.
– A pan tu kto?
– Security – powiedział, wymawiając nazwę przez „c”.
– No to co pan ma dla mnie?
– Panie. Ten gość, o którego pan pytasz, on tu był. Dwa dni temu.
– Rewelacja! – zawołałem i miałem nadzieję, że facet wyczuje kpinę w mym głosie.
– Panie, to jeszcze nic. Ale żeby zrozumieć prawdę, musisz pan zostać tu do zamknięcia targów.
– Do wieczora?
– Do jutrzejszego wieczora. Jak skończy się Polagra i wystawcy się pozwijają, wtedy pozna pan prawdę.
Zadzwoniła moja komórka. Dzwoniła moja klientka. Chciała abym zdał jej raport. Tu i teraz. Wyjaśniłem, że w tej chwili jest to niemożliwe, ale mam ślad.
– Spotkajmy się w hali dworca.
– Kiedy? – usłyszałem w słuchawce
– Za godzinę?
– Panie, za jaką godzinę, toć mówię, że musisz pan tu siedzieć do końca Polagry – wtrącił się pracownik ochrony.
– Zadzwonię do pani – rzuciłem w słuchawkę i rozłączyłem się, zły na ciecia, jak go zacząłem w myślach nazywać.
Tymczasem targi zaczęły pustoszeć. Nad stolicę Wielkopolski zaczęła nadciągać wieczorna szarówka.
Ochroniarz zabrał mnie i Alex do centrum monitoringu, posadził przed ekranami i kazał uważnie patrzeć. Mniej więcej po godzinie zobaczyliśmy TO!!!
Po pustawym pawilonie biegało jakieś stworzenie. Ni to człowiek, ni to małpa. Obraz z kamer przemysłowych nie pozwalał zauważyć zbyt dużo. Mieliśmy wrażenie, że gość ma ze dwa metry wzrostu, jest pokryty gęstym futrem – wyglądał jak Wookie z Gwiezdnych Wojen – i w dodatku jego jedyną odzież stanowił ogromny pampers.
– Co to jest?! – zapytała Alex drżącym głosem
– Upiór z Polagry – odpowiedział ochroniarz. – On tu jest każdego roku. Snuje się po stoiskach, straszy i zbiera co mu tylko w łapy wpadnie. Nażre się do woli, schleje jak świnia, a w czwartek, gdy kończy się ta cała szopka… znika.
– Masz jakiś pomysł? – zapytała Alex.
– Musimy go złapać – odpowiedziałem.
Ze słów ochroniarza wynikało, że jedynym sposobem złapania upiora jest zastawienie na niego pułapki. Dlatego musieliśmy spędzić noc na terenie Targów. Bladym świtem, gdy po upiorze nie było już śladu, Alex i ja przystąpiliśmy do dzieła. Nim Targi zostały ponownie otwarte dla zwiedzających, mieliśmy już zastawione pomysłowe łapki, które były zamaskowane tak, aby nikt postronny w nie nie wpadł.
***
Wieczorem zadzwoniłem do naszej klientki i poprosiłem, aby przyjechała na Targi. Nie miała na to zbyt wielkiej ochoty, lecz Alex wyjaśniła jej, że być może dowiemy się, co stało sie z jej chłopakiem. Przyjechała najszybciej jak to możliwe i co ważniejsze – zdążyła przed zamknięciem.
Cała sytuacja powtórzyła się dokładnie tak, jak poprzedniego dnia. Zanim jeszcze upiór pojawił się na monitorach, Alex wypytała dziewczynę o poszukiwanego chłopaka. Okazało się, że byli ze sobą dopiero od ośmiu miesięcy i na dobrą sprawę mało o nim wiedziała. I wtedy się to stało. Na jednym z monitorów pojawiła się znana nam już postać, a klientka padła zemdlona na podłogę.
Alex zaczęła cucić biedną dziewczynę, a ja chciałem pobiec do pawilonu, w którym grasował upiór, ale okazało się to niepotrzebne. Klientka odzyskała przytomność i wtedy się okazało, że upiór to był właśnie jej chłopak.
***
Pukanie do drzwi przywróciło mi świadomość. Przede mną stała dziewczyna, ta sama, która wynajęła nas do odszukania jej chłopaka na Polagrze. Spojrzałem na wyświetlacz komórki.
„Cholera, to mi się przyśniło…” – pomyślałem.
– Słucham panią – odezwałem się do dziewczyny.
– Nazywam się Paulina Piotrowska, jestem…
– Ach tak. Alex mówiła, że mamy nową wspólniczkę. A więc od teraz nasza agencja nazywa się AB, DL & PP.
– Na to wygląda – w drzwiach ukazała się twarz Alex.
I wszystko byłoby okej. Tylko następnego dnia do gabinetu Pauliny przyszedł klient. Gość, który chciał śledzić swoją żonę. I nie rozumiem czemu na odchodnym zapytał naszą nową wspólniczkę:
– Czy moczy pani majtki?
– Słucham?
– No, Pe-Pe, czyli… panty pissing…
Odp: Upiór z Polagry
Oj, pamiętam, że gdy czytałem Upiora po raz pierwszy to brzuch mnie bolał ze śmiechu. Fajna, pełna wdzięku humoreska. Kiedyś obiecałeś, że będziesz tworzył więcej tego typu opowiadań.
Szkoda, że nie dotrzymałeś słowa
Szkoda, że nie dotrzymałeś słowa
Ostatnio przesunięty w górę 04 czerwca 2021, 21:30 - pt przez: Anonymous.